Z widelcem przez życie
Data: 29.06.2020,
Kategorie:
stypa,
Autor: Indragor
... wmanewrował tak, że nie miałam wyboru. Musiałam się zgodzić, ale nie żałuję.
Na początku roku szkolnego przeżywałam kryzys matematyczny. Mojego ulubionego nauczyciela matematyki od tego roku szkolnego zastąpiła jakaś niedouczona siksa po studiach. Co prawda wcześniej też nie byłam orłem z matematyki, ale teraz zaczęłam szorować brzuchem o dno. Albo raczej cyckami, hi, hi. Brzuszek mam płaski, ale za to cycki wystające, hi, hi. Tyłek mi nie wyszedł, to chociaż dobrze, że cycki się udały. Do rzeczy. Nowa belferka była tak szybka, że równocześnie mówiła, pisała na tablicy jedną ręką, a drugą ścierała. Mało kto za nią nadążał. Ja nie. Na moje usprawiedliwienie, nawet najlepsi rozkładali bezradnie ręce. Na początku jak przyszła, powiedziała: „jeśli ktoś czegoś nie rozumie, to proszę zapytać, ja powtórzę”. Na wszelki wypadek siedziałam cicho, jak reszta klasy, z wyjątkiem jednej dziewczyny, która nagle na początku lekcji głupio się wyrwała:
– Pani profesor, ale ja nie zrozumiałam poprzedniej lekcji, czy może pani…
– Nie nauczyłaś się?
– Nie, bo pani tak szybko…
– Siadaj, pała!
I tyle „w temacie” powtórzeń.
Rodzice uznali, że potrzebny jest mi korepetytor. Padło na syna jednego ze znajomych rodziców, akurat studenta matematyki, który miał już doświadczenie w udzielaniu korepetycji. I to jakie! Ani ja, ani nawet rodzice, nie podejrzewali, jakie. Gdyby podejrzewali, na pewno by się nie zgodzili, aby mnie edukował.
Chłopak okazał się niczego sobie. Już na ...
... początku zrobił na mnie porządne wrażenie, dlatego bez oporu zgodziłam się na dodatkowe lekcje. Początkowo siedzieliśmy przy stole naprzeciwko siebie, ale potem siadałam obok niego. Tak było wygodniej, ale miało też swoją wadę. Trudniej było skupić się na nauce. Taka bliskość bądź co bądź kuszącego ciacha, działała na mnie rozpraszająco. A jeszcze czasem nasze nogi się stykały. Nie było łatwo, ale dawałam radę.
Nie miał samodzielnego mieszkania, często, gdy odbywały się korepetycje, była w domu też jego mama. Nie przeszkadzała nam, tylko raz zajrzała, na zaproszenie studenta. Powiedział, że mama chciałaby mnie poznać. Chyba nie do końca była to prawda, a jego przemyślana strategia wobec mnie. My siedzieliśmy obok siebie po jednej stronie stołu, a jego mama przysiadła się po drugiej. Ledwo coś powiedziałam, poczułam na udzie, pod stołem, rękę mojego nauczyciela, przesuwającą się stopniowo w kierunku myszki, aż natrafiła na nią. Na moment trochę spanikowałam, nie wiedziałam co zrobić. Byłam w leginsach, a jak mówiłam, jedyne, co do tej pory w życiu dobrze mi wychodziło, to podniecanie się, więc sami domyślcie się, co czułam. Student poznał mnie już na tyle dobrze, że wiedział, iż nie zaryzykuję skandalu. Byłoby mi strasznie wstyd, tak przy jego matce. Nie mając doświadczenia, nic wcześniej nie podejrzewając, dałam się wmanewrować jak głupia w sytuację bez wyjścia. Musiałam przystać na obmacywanie myszki i jakoś się opanować. Przynajmniej na początku, dopóki jego matka była w ...