1. Z widelcem przez życie


    Data: 29.06.2020, Kategorie: stypa, Autor: Indragor

    ... nim. Przeprowadził się z rodzicami do innego miasta. Szkoda. Jedyny prawdziwy mężczyzna w moim życiu, oprócz taty oczywiście. Wiola też tak uważa. Był trochę dziwny, a może raczej trochę dziwnie traktował dziewczyny. I nas też. Inne często się obrażały, ale my jakoś nie mogłyśmy, chociaż powinnyśmy. No ale nie dało rady, bo było coś podniecającego w tym, jaki był, jak do nas się zwracał, jak nas traktował i w ogóle. Bo traktował inaczej, niż się zwracał. To było takie… takie… sama nie wiem jakie... No i było z niego niezłe ciacho. I to wszystko było takie podniecające. Było... żal, że wyjechał.
    
    Dziewczyny leciały na niego, ale zupełnie nie miał podejścia i zrażał je do siebie. Nas też o mało co, ale jakoś przetrwałyśmy trudne początki, bo nie dawałyśmy rady się obrazić, a potem to już nawet wiedziałyśmy, co tak naprawdę o nas myśli i że nas lubi tak, jak my jego.
    
    Marek był zupełnie niereformowalny, więc trzeba się było do niego przystosować albo odrzucić. Potrafił być arogancki, wulgarny, a nawet chamski. Może tylko uwielbiał „mocne” słowa? A może po prostu był bardzo pewny siebie. Też bym chciała być taka pewna siebie, ale różnie mi to wychodzi. Z pewnością sprawiało mu przyjemność rządzenie dziewczynami, to wiem. Lubił, gdy robiły, co chciał. I trochę tak było z nami. Głośno nigdy byśmy się nie przyznały, ale mnie i Wiolę kręciło, jak nami tak rządził, wydawał stanowcze polecenia. Nie znaczy, że zawsze go słuchałyśmy. Przynajmniej próbowałyśmy zachować resztki ...
    ... godności i nie dać się całkiem zdominować, ale to wszystko z nim było takie podniecające! Znowu to powiedziałam, „podniecające”, ale tak było. Jednym słowem, przy nim nuda nam nie groziła.
    
    Nie uczył się z nami, był o rok wyżej. Bliżej zapoznałyśmy się z nim przez przypadek. Zaczęło się to jeszcze poprzedniej jesieni. Zbliżał się pewien jubileusz szkolny i ktoś musiał zrobić dekoracje. Po rozczarowaniach chłopakami rzuciłam się w wir prac społecznych, a konkretnie do pomocy przy dekoracjach, a wraz ze mną zgłosiła się Wiola. Byliśmy podzieleni na grupy. W naszej był jeszcze jeden chłopak i właśnie on, czyli Marek. Z tym że Marek trafił do tej pracy za karę. Przywalił komuś, ale tamtemu się należało. Tak samo, jak stanął w obronie Wioli. Jeden debil zaczął ją przezywać. Przyczepił się i wołał na nią „fiolka”, to Marek „ręcznie” wytłumaczył mu, że powinien z szacunkiem odnosić się do niej. Wiola była Markowi za to bardzo wdzięczna i ja też, jako jej przyjaciółka.
    
    Okazało się, że ma dryg do zarządzania. Potrafił tak rozdzielić pracę, że szła gładko i szybko. Dlatego bez oporu wszyscy robiliśmy, co nam kazał. Sam też nie próżnował, pracował jak wszyscy. „Szybciej zaczniemy, szybciej skończymy” – powiedział na początku, bez pytania obejmując od razu szefostwo.
    
    Gdy praca dobiegała końca, ten drugi chłopak rzucił „o to już prawie koniec”. Zawinął się i tyle go widzieliśmy.
    
    Trochę się przestraszyłyśmy, bo zostałyśmy same z Markiem. Poczułyśmy się niepewnie. Nie miałyśmy pojęcia, ...
«12...232425...46»