1. Z widelcem przez życie


    Data: 29.06.2020, Kategorie: stypa, Autor: Indragor

    ... co może zrobić. Wiedziałyśmy, jaką ma reputację, a wtedy jeszcze nie znałyśmy go dobrze. Na wszelki wypadek siedziałyśmy cicho. Wolałyśmy nie stawiać się, aby nie pogorszyć sytuacji, nie narazić się na jego nieprzyjemne uwagi, szczególnie że nauczyciel, który miał nas nadzorować, był daleko. Na początku tylko zapytał:
    
    – Wiecie, co macie robić?
    
    – Tak, panie profesorze – potwierdziliśmy.
    
    – To dobrze – odpowiedział. – Będę w pokoju nauczycielskim, gdybyście czegoś potrzebowali. I jak skończycie, koniecznie zajdźcie do mnie, żebym wiedział, że skończyliście. Koniecznie – podkreślił, po czym zostawił nas samych.
    
    Skończyliśmy pracę szybciej, niż się spodziewaliśmy i Marek zarządził:
    
    – Powiesimy kilka dekoracji.
    
    – Ale to miała zrobić inna grupa – zaprotestowała Wiola.
    
    – To co? Mamy trochę czasu to parę rzeczy zawiesimy.
    
    – Tylko że my jeszcze czegoś takiego nie robiłyśmy. – odezwałam się. Trochę przestraszyła mnie wizja włażenia dość wysoko na drabinki. Nie bardzo wiedziałam jak się zabrać do tych dekoracji. Owszem, w domu wieszałam zasłony i firanki, ale to co innego. I rzeczywiście, kto inny miał się tym zająć.
    
    – Poradzicie sobie, bystre z was laski.
    
    – Ale ja nie wiem, to nie my... – niepotrzebnie znowu odezwała się Wiola, robiąc kilka kroków kierunku chłopaka.
    
    – Wioletta, nie rżnij durnej cipy, tylko właź na drabinę – wrzasnął niespodziewanie na nią, nie pozwalając dokończyć zdania.
    
    Wiola zatrzymała się w pół kroku, z zaskoczenia przygryzając ...
    ... dolną wargę. Zerknęła na mnie cała w nerwach, wystraszona krzykiem. Nic nie zrobiłam, bo też się wystraszyłam. Po krótkim wahaniu Wiola zrobiła w tył zwrot i posłusznie poszła w kierunku pierwszej drabinki. Skoro ona go posłuchała to i ja w tej sytuacji nie chcąc się narażać na może jeszcze coś gorszego, bez słowa zaczęłam robić, co mi kazał. Co innego mogłam?
    
    Ostatecznie z jego pomocą udało się nam zaczepić kilka dekoracji. Gdy spojrzałyśmy na nasze dzieło, byłyśmy zadowolone, że tak zgrabnie nam wyszło.
    
    – Dobra robota – ocenił naszą pracę. – Widzicie, jak chcecie, to potraficie – pochwalił nas. Już chciałam się zrobić dumna, gdy w następnym zdaniu zniwelował efekt pochwały. – Baby trzeba trzymać na krótkiej smyczy, wtedy robią, co trzeba, inaczej zaraz się rozłażą.
    
    Ostrożnie mówiąc, nie byłyśmy zachwycone tą i innymi jego wypowiedziami na nasz temat, ale jakakolwiek riposta mogłaby tylko pogorszyć sprawę. Do Marka nic nie docierało. Żeby nie kusić losu, starałyśmy się jak najmniej odzywać, ale czasami nas ponosiło.
    
    – A teraz posprzątajcie i kończymy – wydał polecenie.
    
    Sam rozsiadł się wygodnie na parapecie, obserwując, jak sprzątamy. Podejrzewałam, że bardziej od sprzątania interesował go tyłek Wioli, bo przecież nie mój chudy. Sprzątnęłyśmy pobieżnie, bo jeszcze będzie tu pracować inna ekipa i znowu się nabrudzi.
    
    Po wszystkim poszłyśmy jeszcze umyć ręce. Miałyśmy upaćkane, czym tylko się dało. Weszłyśmy do łazienki dla dziewcząt, a za nami Marek. Zdziwiłam ...
«12...242526...46»