Z widelcem przez życie
Data: 29.06.2020,
Kategorie:
stypa,
Autor: Indragor
... wówczas niby-przyjaciółka wszystko wypaplała. Wtedy postanowiłam, że będę twarda. Mimo to do końca szkoły miałam ciężkie życie. Na szczęście w Ogólniaku poznałam moją niezawodną przyjaciółkę, Wiolę.
Pierwszy raz w charakterze obiektu seksualnego wystąpiłam w wieku czternastu lat. Byłam już dość dobrze rozwinięta, chociaż tyłek zawsze miałam chudy. Trochę z tego powodu cierpię. Zazdroszczę niektórym dziewczynom, że mają o wiele lepiej ode mnie wykształconą tę część ciała, w związku z tym są przez chłopaków łapane za ową część. Mnie jakoś nikt. Z tej zazdrości, kiedyś sama miałam ochotę złapać taką za to jej dupsko, nisko, bardzo nisko, aby chociaż się wystraszyła. Zawsze jednak brakowało mi śmiałości. Niedużo, ale brakowało.
Wracając do moich czternastu lat, niedaleko nas, na tej samej ulicy, mieszkał starszy ode mnie o cztery lata chłopak. Rodzice przestrzegali mnie przed nim, „bo to chuligan”, jak mawiali. I jak się okazało słusznie. Kilka miesięcy temu nawet trafił do więzienia za coś tam.
Dla mnie jednak był zawsze miły. Przyznam: to, że chuligan wzbudzało we mnie niezdrowe podniecenie. To znaczy, podniecenie samo w sobie jest zdrowe, ale nie dla mnie w tym przypadku. No, po prostu ciągnęło mnie do niego. A taki przymilny, tak opiekuńczo mnie obejmował, takie piękne słówka mi szeptał, aż dreszcze po mnie przechodziły. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to wąż w owczej skórze. A może wilk? Nieważne. Któregoś razu, gdy po pożegnaniu odwróciłam się tyłem, ...
... odchodząc, rzucił za mną: „masz seksowny tyłeczek”. Odkręciłam się i z zadowoloną miną rzuciłam „dzięki”, po czym z mocno podbudowanym kobiecym ego ruszyłam niczym paw, do domu. Nie ma co się dziwić. Był pierwszym chłopakiem, który w ogóle dostrzegł moją pupę i to od razu jako seksowną! A to przecież moja pięta achillesowa. Dlatego jego komplement niestety całkowicie uśpił moją czujność. Niedługo potem zaprosił mnie do siebie, a ja głupia zgodziłam się, nie mając pojęcia, że wchodzę do pułapki jak ten niedźwiedź.
Znacie to? W klatce jest smakołyk. Łasy na smakołyk niedźwiedź wchodzi do klatki, nie zastanawiając się, skąd on tam się wziął. Dostaje się do smakołyku, ale za nim zamyka się pułapka. Wtedy dopiero niedźwiedź orientuje się w sytuacji, ale jest już za późno. Ma smakołyk, ale stracił wolność. Tak było ze mną, tyle że na moje szczęście, pułapka się nie domknęła.
W swoim domu zaproponował mi do wyboru piwo albo coś mocniejszego. Już w tym momencie powinien mi włączyć się w głowie alarm, że chce mnie upić, abym była łatwiejsza, ale się nie włączył. Dobrze, że chociaż zdecydowanie odmówiłam mocnego trunku. Bajerując okrągłymi słówkami i komplementami, zaczął obłapiać, próbując pocałować. Starałam się uciec ustami, ale po kilku próbach nie udało mi się i przywarł swoimi do moich, próbując wcisnąć język do buzi. Trzymałam jednak mocno zaciśnięte zęby. Ponieważ taka siłowa szamotanina się przedłużała, zebrałam się w sobie i mocno odepchnęłam go. Był dla mnie przyjacielem, ...