Kryzys tożsamości (VI) - Epilog
Data: 05.07.2020,
Kategorie:
bdsm
inne,
Autor: CichyPisarz
... nieprzyzwoitości przyjaciółki. To intrygantka pozwoliła parze to wszystko zrozumieć i oceniać w pozytywnych kategoriach, a nie wzajemnych pretensji. Tamtego dnia siedzieli u niej do północy i rozmawiali, byli jak koło szczerych przyjaciół, mówili o wszystkim, o każdym sprośnym pragnieniu i każdej erotycznej fantazji. Zawitali do przeciwległego świata, nie żądzy, a uczuć. I to tych wcześniej skrywanych najgłębiej jak tylko się dało.
Kilka dni dziwnie się czuli, dowiedzieli się przecież o sobie takich rzeczy, w tak niecodzienny sposób, ale też byli przekonani, że gdyby nie pomoc Kaśki, nigdy nie zrozumieliby, jacy są i pewnie tłamsiliby w sobie te pragnienia, bojąc się opowiedzieć o erotycznych fantazjach. Jeszcze nigdy w nie byli tak blisko ze sobą, jak teraz. Ich dusze wręcz do siebie przylgnęły, nie bojąc się już krytyki, oceny, niezrozumienia. Seks stał się niewyobrażalnie satysfakcjonujący i ciekawy, nawet ten tradycyjny, typowo małżeński. Śmiali się czasem z okoliczności poznania prawdziwych siebie, oni wciąż to robili, i co pewien czas pozwalali babci zająć się wnuczką. Oni w tym czasie zmieniali się w innych ludzi, mniej grzecznych.
Katarzyna zdawała sobie sprawę, że wielomiesięczne przygotowania Marleny do roli w Klubie mogą pójść na marne. Rzadko kiedy stawiała na szali reputację, interes innych, ponad własną korzyścią, ale teraz nie była w korporacji, tu chodziło o prawdziwą przyjaźń. Ukrywała to pod maską obojętności, ale od lat tęskniła za kimś takim jak ...
... Marlena. Nigdy jej tego nie mówiła, nie było też tego po niej widać, ale równie mocno pragnęła prowadzić normalne życie. Mieć rodzinę, męża, sprawa z dzieckiem była do przedyskutowania, być jedną z tysięcy kobiet wracających po pracy do domu, gdzie ktoś czeka. W jej przypadku nie było to łatwe i dlatego tworzyła pozory zimnej, niedostępnej kobiety o niby nowoczesnym spojrzeniu na świat. Od lat w codziennym życiu nie była sobą.
- Kamil...się zgodził. Tylko nie za często... - informowała łamiącym się głosem.
Chciała przekazać wspólne z mężem ustalenia w cztery oczy, ale stać ją było tylko na rozmowę telefoniczną z Katarzyną.
- Wystarczy dwa razy w roku, przecież wiesz - odpowiedziała sucho i obojętnie. - Pozostałe spotkania, indywidualne, to już twoja sprawa. Wasza - szybko się poprawiła.
- Wiem - szepnęła, po czym nastała krępująca cisza.
- Pewnie dał warunek - kontynuowała mentorka, przewidując odpowiedź.
Milczenie było w tym przypadku wymowną informacją. Domyśliła się jakie postawił wymagania. Pewnie podobne do tych, które stawiają bogaci mężowie, znudzonym żoneczkom, chcącym zabawić się z innymi - "Jak ty, to i ja". W ogóle, Katarzyna miała wrażenie, że prowadzą dialog zawiedzionych sobą i zbyt dumnych na rozmowę wprost kochanków.
- Cieszę się - skomentowała i się rozłączyła.
Katarzyna podsumowała rozmowę udawanym entuzjazmem. Zawiodła się. Była gotowa przełknąć, w sumie nieduże, nieprzyjemności w Klubie, to nie był przecież moment wprowadzania świeżego ...