Kryzys tożsamości (VI) - Epilog
Data: 05.07.2020,
Kategorie:
bdsm
inne,
Autor: CichyPisarz
... mięska. Przecież każda kontraktowa niewolnica mogła odstąpić od zabawy w każdej chwili, ważne by dopełniła warunków umowy o całkowitej dyskrecji. Członkowie Klubu przez pewien czas żałowaliby straty takiego wartościowego obiektu, ale przecież też mieli świadomość, że tak może być. Kaśka nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Ludzie są idiotami - skomentowała w myślach decyzję podjętą wspólnie przez Marlenę i Kamila. Chyba, że oboje szczerze właśnie tego pragną? Może aż tak są popieprzeni? Dopuszczała teraz też taką możliwość, że połączyło ich tak szczere uczucie, że chcą dla tej drugiej połówki całkowitego szczęścia, takiego najprawdziwszego, a tym było lawirowanie w odmętach ciemnej piwnicy i ludzkich wynaturzeń. Ona, w takiej sytuacji, by się na to nigdy nie zgodziła. Nigdy. Marlena okazała się być twardszą suką niż myślała. Katarzyna zrozumiała, że przyjaciółka nie przeżywała kryzysu tożsamości, miała po prostu taką naturę.
Jakiś czas później
Popołudniu przyjechali do domku letniskowego nad jeziorem na weekend. Trzask drzwi samochodu, walizki, przyjemna woń lasu, uświadomiły wszystkim, że wyrwali się z miasta, było cudownie. Okolica była przepiękna, ale nie po to tu byli, by podziwiać widoki, przynajmniej nie takie. Odpowiednio się przygotowali i przystąpili do losowania. Kamil szczególnie pragnął wystąpić dzisiaj w roli wszechwładnego decydenta.
- Na kolana zdziry - rzucił mężczyzna. Kilka minut temu okazało się, że to on będzie dzisiaj panem.
Marlena i ...
... Katarzyna posłusznie wykonały rozkaz, po czym powoli i na zmianę zajmowały się ustami sterczącym przed twarzami kutasem. A później pół nocy zaspokajały wszystkie jego zachcianki, on dobierając polecenia dobrze wiedział, że nie tylko jego.
Nie dochodzili, czyj to był pomysł, by w taki sposób spędzali czasem wspólny weekend, zresztą nie tylko. Wszyscy byli zachwyceni. Przyjaciółki mogły nacieszyć się sobą, a szczęśliwy Kamil, zdawał się wygrać los na loterii z główną nagrodą. Bez wątpienia był szczęściarzem. Nawet przywykł do widoku Marleny zatracającej się w lizaniu cipki, bardzo mu się to podobało. A on, szczęściarz nad szczęściarze, mógł posuwać do woli dwie kobiety, nie musiał ukrywać żadnego pragnienia, uważanych przez zdecydowaną większość kobiet - żon za wynaturzenia. Takie panie nigdy nie zrozumieją prawdziwej natury ich facetów, ale nie Marlena, ona była wyjątkowa. Nie była zazdrosna o przyjaciółkę, ani trochę, choć Kamil musiał zapłacić za to pewną cenę - musiał się nią dzielić.
Po wszystkich seksualnych aspektach ich spotkań, tych wyjazdowych, czy tych na miejscu, Katarzyna otrzymywała namiastkę czegoś na kształt rodziny. Właśnie tego w życiu szukała. Dużo wtedy rozmawiali, śmiali się i żartowali, mocno się zbliżyli. Momentami zdawało się, że tworzą poliamoryczny związek, choć w rzeczywistości małżeństwo kochało się najmocniej jak mogło, a Kaśka stanowiła pewnego rodzaju satelitę, krążącą wokół ich związku. Zmieniło się jeszcze jedno. W tych relacjach to już nie ...