Rowerowa wpadka
Data: 07.07.2020,
Kategorie:
wycieczka,
pensjonat,
Autor: Baśka
Zawsze dbałam o swoją sprawność fizyczną, ale będąc niewielkiego wzrostu nie pchałam się do żadnych gier zespołowych. Natomiast dużo czasu spędzam na rowerze i na basenie. I tak mi to zostało. Tym bardziej teraz, będąc już kobietą "po czterdziestce" przy wielogodzinnej pracy za biurkiem problem rekreacji nabrał pewnego wymiaru rytualnego.
Wtorek i czwartek o godzinie 18-tej lub 19-tej, w zależności, jak wcześnie uda mi się wyjść z pracy, idę do centrum rekreacji psychofizycznej. 18-ta - 18:45 fitness club, gimnastyka, daję sobie w kość, ile się da, następnie 15 minut odpoczynku i godzina w wodzie. Dobrze pływam, były z tym różne numery, ale to może innym razem, więc trochę pływania, trochę zabawy na zjeżdżalni, jacuzzi, w natryskach płaskich lub w beczkach. Czasami zamieniam gimnastykę na siłownię lub je dzielę między siebie, np. we wtorek gimnastyka, w czwartek siłownia.
W środę natomiast są tortury u mojej znajomej kosmetyczki - masażystki, tej samej, która załatwiła mi "Lekcje seksu". To ona dba o moje kosmetyki, balsamy i te wszystkie inne przyległości, natomiast jej dorosła już córka wyżywa się na mnie w postaci różnych masaży.
Jeżeli tylko mam wolną sobotę, jeżdżę na rowerze i to bez względu na porę roku. Tutaj pewien numer. Kiedyś założyłam sobie, że będę jeździła 15 km w jedną stronę, ale kilka razy zdarzyło się, że na skutek złej pogody zawróciłam z trasy. Obraziłam się sama na siebie, że tak łatwo się poddałam, więc wymyśliłam przymus. Jadę na rowerze do ...
... dworca kolejowego, wsiadam w pociąg z rowerem, jadę do wyznaczonej stacji, jest to ok. 40 km od domu, wysiadam i chcąc nie chcąc wracam. Teraz już nie mam wyboru, muszę do domu dojechać, bez względu na pogodę, a nie raz dała mi do wiwatu.
Nie jestem aż tak dobra, aby całą trasę przebyć bez odpoczynku, mniej więcej w połowie trasy jest zajazd, do którego podjeżdżam, aby zrobić sobie krótką przerwę na odpoczynek i coś zjeść. Jest to nowy, bardzo elegancki zajazd, z prawej strony od wejścia jest restauracyjna sala konsumpcyjna, za nią po tej samej stronie jest sala kawiarniana, natomiast po lewej stronie, jakby za kuchnią jest niewielka salka klubowa wyposażona w bilard. Na I piętrze jest sześć pokoi dwuosobowych, gdzie można odpocząć lub przespać się, natomiast jest jeszcze II piętro - poddasze, gdzie są cztery pokoje służbowe.
Ponieważ jestem tam już stałym gościem, zaprzyjaźniłam się z personelem. Poskutkowało to tym, że mogę, teoretycznie bezpłatnie, otrzymać klucz do pokoju służbowego, gdzie idę, rozbieram się ze stroju turystycznego, biorę natrysk i dopiero po tym schodzę na dół, najczęściej do tego pokoju klubowego, gdzie coś tam konsumuję, coś piję i trochę odpoczywam.
Tak również było tym razem. Zima nabrała łagodnego charakteru, więc ubrałam się odpowiednio i w trasę. Najczęściej ubieram się w dobrą bawełnianą podkoszulkę, na to mam taki dosyć wygodny sweterek typu golf, grube rajtuzy, na to getry, skarpetki i adidasy. Do tego pogrubiony dres, aby mnie nie ...