Kartka z pamiętnika
Data: 08.07.2020,
Autor: MyWard
... oddechy były coraz częstsze i głębsze. Zsynchronizowane, jakbyśmy powoli stawali się jednością. Dwie połówki zegara, połączone, dzięki którym ten jest w stanie wybijać sekundy. Mierzyć czas. Naszego było coraz mniej. Zbliżała się 23, trzeba było się spieszyć. Jednak to musiało stać się dzisiaj, oboje tego pragnęliśmy. Powietrze było gęste. To jedna z tych pierwszych, ciepłych, kwietniowych nocy. Pocałowałem ją. Był to trochę nieporadny, niepewny, ale najpiękniejszy pocałunek na świecie. Nasze języki spotkały się w połowie drogi, nawzajem delikatnie muskały, wiły jak węże w ogrodzie edeńskim, jeden wokół drugiego. Jednak nie było w tym nic z grzechu pierworodnego. Nasza miłość ułaskawiłaby każdą zbrodnię popełnioną w jej imieniu. Dłonią z policzka zjechałem w dół. Podwinąłem koszulkę i powoli włożyłem pod nią rękę, żeby dotknąć brzuszka. Miała gęsią skórkę. Dotykałem jej z namaszczeniem, zwracając uwagę na wszystkie krzywizny jej idealnego, drobnego ciała. Obejmując ją czułem, jakbym władał całym światem. Bo nim dla mnie była. Cała moja. Rzuciłem jej pytające spojrzenie. Tylko pokiwała przytakująco głową. W tej chwili godziła się na wszystko. Pragnęła mnie równie mocno, co ja jej. Całość tego co miało dalej nastąpić znałem tylko z przeczytanych w internecie artykułów i filmików. W przeciwieństwie do wniosków wyciągniętych z tych drugich, chciałem być możliwie najdelikatniejszy. Bardzo się bałem, serce waliło jak młotem. Musiałem sprawić by czuła się ze mną ...
... wyjątkowo.
Stała teraz plecami oparta o tylną ścianę budynku. Parzyła mi prostu w oczy. Nie bała się. Spojrzenie strachu i niepewności, znane sprzed kilku minut, zmieniło się w pełne pożądania i oczekiwań niemożliwych do spełniania przez nastolatka. Bez zawahania uklęknąłem przed nią, z twarzą na wysokości rozporka.
-To już teraz, nie ma odwrotu. Bezwiedne ściskała razem uda. Stojąc tak wyglądała bardzo podniecająco. Niepewnie sięgnąłem do niego rękoma. Rozpinałem powoli, dając chwile na rezygnację. Nic nie powiedziała. Głośno przełknęła ślinę. Musiało jej zaschnąć w gardle. Z resztą mnie też. Zsunąłem spodnie z jej bioder. Miała słodkie, jasno różowe majtki, pamiętające niedawne czasy niewinności. Biło od niej ciepło. Sięgnąłem do nich. Ściągając lekko drgnęła, ale nie protestowała. Milczała. Po chwila stała przede mną do połowy naga. Gdyby nie czas, którego mieliśmy coraz mniej, napawałbym się tym widokiem w nieskończoność. Idealne, nagie ciało, które wcześniej jak miałem szczęście, jawiło mi się w marzeniach sennych, teraz było tuż obok. Zbliżyłem się i delikatnie musnąłem nosem wzgórek łonowy. Wydała cichy odgłos. Ogolone dzisiejszego poranka przy okazji kąpieli włoski zaczynały odrastać i lekko łaskotały. Za drugim razem sięgnąłem głębiej. Namiętnie pocałowałem jej wargi sromowe. Rozwarły się nieznacznie, delikatnie zwilżając usta soczkiem spływającymi prosto z wnętrza jej ciała. Chciałem móc jednocześnie rozkoszować się słodkim zapachem, jak i wilgocią jej cipki. Byłem tak ...