1. Urlop 2006


    Data: 21.06.2019, Kategorie: wakacje, Dojrzałe urlop, Autor: Baśka

    ... Było bardzo miło i sympatycznie. Rozmawialiśmy o różnych sprawach, okazał się być dobrym znawcą przyrody, ale również różnych kwestii technicznych, co dla mnie, humanistki było bardzo interesujące.
    
    Tak zaczęła się budzić nasza znajomość - rano basen, po śniadaniu, kiedy tylko sprzyjała pogoda, wędrówka po górach. Ale życie sanatoryjne to nie tylko posiłki i zabiegi, ale również tzw. życie towarzyskie. Na początku wyglądało ono bardzo kiepsko. Na naszym turnusie było tylko 3 mężczyzn. W tym momencie należy rozróżnić - kto to jest mężczyzna, a kto to jest chłop. Mężczyzna jest zgrabny, zadbany, bez "argumentu piwnego", natomiast chłopy mają znaczące argumenty piwne, łażą w papuciach, bardzo często mają zaniedbane ręce i braki stomatologiczne. Oczywiście, oni uważają, że są wielkie "meny" nie patrząc na siebie krytycznie. Więc przez pierwszy tydzień nawet nie było, z kim potańczyć. Przy stoliku ze mną siedziała Marta. Była to kobieta w moim wieku, ale znacznie wyższa i bardzo zgrabna. Jest to ten typ kobiety, co się mówi, że ma nogi po same pachy. Zaprzyjaźniłyśmy się, ale to oddzielna historia, razem próbowałyśmy chodzić na tańce, ale nie bardzo było, z kim.
    
    Zaprzyjaźniony ze mną Karol, owszem, schodził na salę, ładnie ubrany, brał piwko siadał przy stoliku, miał tam swoich kompanów, ale w ogóle nie tańczył.
    
    Sytuacja diametralnie zmieniła się od drugiego tygodnia. Piętro wyżej nad nami została zakwaterowana grupa około 40 studentów, którzy mieli zaplanowany ...
    ... dwutygodniowy obóz szkoleniowo - naukowy. Czego oni się tam uczyli, to ja nie wiem, ale wiem, że pojawili się na tańcach i o dziwo zaczęłyśmy z Martą mieć partnerów. Oczywiście, ja przy swoim wzroście, ubrana w miniówkę i obcisła bluzeczkę leciałam za nastolatkę, Marta też nie była gorsza.
    
    I można powiedzieć, tak upływał nam czas. Rano zabiegi, po śniadaniu spacery po górach, wieczorem tańce, aczkolwiek nie w każdy dzien. Na tych tańcach najczęściej byłam proszona przez Wojtka, Witka i Włodka. Żartowałam, że są to trzej moi panowie "W". W pewnym momencie wyszło szydło z worka, że nie jestem "małolatem", a pomimo to ci trzej młodzi chłopcy dużo ze mną tańczyli. W sobotę, po ich tygodniowym pobycie, a moim już dwutygodniowym, kiedy kończyły się tańce Wojtek odprowadzając mnie próbował wejść do mojego pokoju, ale grzecznie dałam mu do zrozumienia, że jeszcze nie czas.
    
    Natomiast dzień później, w niedzielę, był pewien przełom w naszej znajomości z Karolem. Marta koniecznie chciała jechać do Krynicy zobaczyć jakiś pensjonat, do którego chciała przyjechać zimą i bardzo chciała, abym z nią jechała. Ja natomiast nie bardzo miałam ochotę spędzać całą niedzielę w mieście, więc wymyśliłam rozwiązanie pośrednie. Do Krynicy pojedziemy w czwórkę, ona, któryś z jej partnerów, bo tez już takich miała, ja i Karol, przy czym my wysiądziemy w Krynicy i wrócimy do Szczawnicy górami. Za młodych lat szłam już tą drogą, ale w odwrotną stronę, ze Szczawnicy do Krynicy, teraz chciałam powtórzyć tą trasę w ...
«1234...9»