Nietypowe historie: Pociotka (I)
Data: 25.06.2019,
Kategorie:
wiedźma,
czary,
zmartwychwstanie,
morderstwo,
humor,
Autor: Adrenalinaaa
***
Wiecie, co najgorszego jest w opuszczaniu ludzkiego padołu?
Nie jest to skurcz pośmiertny, ani też swąd spalonej skóry unoszący się do twych nozdrzy, który powoduje odruch wymiotny podczas całej egzekucji. Nawet robactwo, które pokrywa twe kości, a raczej ich resztki z pozostawionego wcześniej rytuału. Najgorsze jest skandowanie.
Skandowanie tłumów, które przyszły obejrzeć czyjeś cierpienie. Krzyk bladysynów którzy jeszcze jakiś czas temu uśmiechali się w twoją stronę, próbując grać umiłowanych, ale tylko przed ich bożkami. Skowyt jebanych hyrtonów, zaprzęgających się do oceny względem kogoś, gdzie ich sumienia dalekie są od niebiańskich, krystalicznie czystych.
Tak. Umarłam. I wcale nie było mi z tego powodu wszystko jedno. Ba. Mogę wprost rzec, że byłam, jak wy to w nowoczesnym nurcie mówicie, naprawdę "wkurwiona". Jak wkurwiona Kleopatra, którą ukąsiła podsunięta przez zdradzieckie dłonie żmija. Jak wkurwiona żona, która nakrywa swojego lubego na chędożeniu sąsiadki, która przyszła po ziółka. Tak proszę państwa. Nic bardziej mylnego.
I po co przyszło mi tu znów wrócić? Aby skończyć w ten sam sposób? Dodatkowo te niezbyt oryginalne obelgi wręcz napawały mnie niechęcią do współczesności. Zamiast dumnego nazewnictwa, chociażby słodka pociota, tutaj zwykła „szmata” i „demonica". No naprawdę, pozazdrościć śmiertelnikom konwencji twórczej. Nie ma co.
I widzicie! Śmierć ostała się w mych myślach bardziej przy biadoleniu marchów, niżeli przy samej istocie ...
... tego zajścia. Dlaczego? Pędzę z tłumaczeniem, ale najpierw... wróćmy do początku...
***
Śmierć młodej kobiety w tak okrutnych okolicznościach była prawdziwą klęską Starego Wiśnicza. Sąsiedzi nadal zastanawiali się nad swoim udziałem w tych zdarzeniach, a raczej nad jego brakiem. Jak mogli pomóc? W jaki sposób dane było im ustrzec Milenę od tak niegodziwego aktu? Cóż, wszyscy powoli traciliśmy zmysły.
Proboszcz, wypiwszy kolejną butelkę mszalnego wina, klęczał przed ołtarzem, gdzie zmartwiony Jezus spoglądał na niego z dezaprobatą. Skąd wiedziałem? Bo tam byłem. W momencie, gdy jego spasione dupsko wgramoliło się dzięki mojej pomocy na dwuosobowe łoże sypialniane, a także, gdy o mały włos nie rozwaliło całej oprawy florystycznej obok ołtarza.
Niby pachoł czy tam zwykły chłopak z Wiśnicza, a dane było mi ujrzeć różne oblicza tej z pozoru zwyczajnej okolicy. Może dlatego wszystko nie miało sensu? Ta dziewczyna nie była typem imprezowiczki, których u nas Ci było pod dostatkiem. I choć w większości rodzice pragnęli, aby ich pociechy szybko odhaczyły ożenek, a następnie wyszły z domu, tutaj nie było o tym mowy.
Milena miała siedemnaście lat. Piękne blond włosy, jasnoniebieskie tęczówki oczu oraz ogromny zapał do nauki, jeśli chodzi o przedmioty ścisłe. Skąd...a tak...ponieważ byłem jej korepetytorem. Dlatego też z pierwszej ręki wiem, że nigdy w życiu nie zapuściłaby się w ciemne okolice lasku oddalonego od jej domu ponad dziesięć kilometrów, bez jakiegokolwiek namysłu. ...