Nietypowe historie: Pociotka (I)
Data: 25.06.2019,
Kategorie:
wiedźma,
czary,
zmartwychwstanie,
morderstwo,
humor,
Autor: Adrenalinaaa
... Nigdy nie pozwoliłaby sobie też na ucieczkę. Nawet w przypadku młodzieńczego buntu, którego początki można było u niej zaobserwować, to i tak to nie trzymało się kupy.
Zrozpaczeni rodzice próbowali coś ustalić. Na przykład to, kogo młoda kobieta, przed którą życie stało otworem i to dosłownie w każdej dziedzinie życia, mogła pokochać tak mocno, by zrezygnować z własnego bezpieczeństwa. Nikt nie wiedział. Nawet ja. Nawet pachoł, który wysłuchał i wiedział praktycznie wszystko o każdym mieszkańcu tego zasranego kawałka ziemi. Kompletna pustka.
Nabożeństwo, które odbyło się zaraz po bardzo dokładnych oględzinach miejsca zbrodni i zakopaniu sprawy pod dywan, wyglądało i brzmiało niczym występ kabaretowy. Bo niby co miał powiedzieć duchowny? „Przepraszam za zło nagromadzone w naszej parafii?". Każdy z nas był winny. I to nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Nauczeni, że kobieta jest czyjąś własnością, sprofanowaliśmy jej ciało i duszę pozwalając, aby coś takiego ją dotknęło. Aż tyle.
Rodzice patrzyli na bladą twarz córki, gdzie fioletowe poliki oszpecały szwy ciągnące się, aż do kącików warg, a te nie tylko ich napawały zniesmaczeniem oraz bólem. Bestia żyjąca gdzieś wśród nas nie zachowała żadnych skrupułów, rozcinając je tępym narzędziem, naznaczając tym samym poziom okrucieństwa. Połamane żebra, zmiażdżona lewa stopa oraz wyrwany język. Tak. To nie było morderstwo. To była windykacja człowieczeństwa i Bóg mi świadkiem, że zasługiwała ona na gorsze potępienie od ...
... samego zesłania do piekła czy ludzki osąd.
- Wstańmy kochani. - ksiądz kiwnięciem głowy rozkazał ministrantom, aby zamknęli trumnę z ciałem, na co matka zareagowała atakiem histerii. Nie patrząc więc na konsekwencje działań, nawet jeśli miałem za to przypłacić linczem społeczeństwa, złapałem ją w swe objęcia i odciągnąłem od drewnianego sarkofagu. O jakim linczu mówię? Ludzie nie mieli sumienia nawet dla obiektywnie dobrych czynów. Nie po tym, co się stało. Zapewne w ich głowach właśnie rodziła się myśl, „a może pociesza ją, bo jest winien?". Byłem tego świadomy i to bardzo. W końcu byłem jej nauczycielem. W ich oczach starszym i dobrze zbudowanym mężczyzną, któremu fantazje pokręciły się z jawą, a seks wyrwał hamulce. Wyobraziłem sobie te rozmowy, dudniące o otwarte okna i parapety domów podczas niedzielnego obiadu.
Tyle że dla ich nieszczęścia miałem alibi i dobre serce. Gdyby nie to zapewne już dawno posadzono, by mnie do ciemnej celi czy wydano samosąd w postaci publicznej egzekucji. Człowiek w danym momencie jeszcze nie potrafił sobie wyobrazić, co zwykła przejażdżka do rodziców oraz picie wódki z najlepszym przyjacielem, mogło mu wynagrodzić. W jaki sposób oszczędzić.
Z drugiej strony to właśnie wtedy, przy kolejnych łykach gorzkiego płynu i podczas opowiadania sprośnych żartów, zachwiano równowagę człowieczeństwa.
Kiedy więc wróciłem do domu i dowiedziałem się o tragedii, odebrało mi mowę. Potem wstałem z krzesła i milczący spojrzałem w stronę zmartwionego ...