Część pierwsza
Data: 21.09.2020,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Wizje realne
... ma tu dzieciaków. Towarzystwo na tyle poważne, iż mam prawo myśleć, że co się dzieje tutaj, zostaje tutaj. Nie jest rozgłaszane poza mury tej posiadłości.
Każdy miał jakąś tożsamość. Zasada była jedna: nie przedstawiamy się. Nie rozmawiamy o swojej przeszłości, ani gdzie chcemy skończyć za dwadzieścia lat. W końcu nie przyszliśmy tu, aby się poznawać. Nie w ten sposób. Wszyscy przyszli tu dla zabawy, seksu.
Pieprzenia.
Nie nazywam już tego uprawianiem miłości, bo nie lubię głosić podobnych herezji. Zwykłe, wulgarne i wyuzdane pierdolenie, na które wszyscy czekają.
Piękne, szalenie zgrabne kobiety. Pewnie część z nich jest czyjąś żoną, może nawet przyszły tu z mężem. Reszta – jak ja – żądna przygód. Może są bardziej odważne ode mnie. Może to nie jest ich “pierwszy raz”.
Przystojni, pewni siebie mężczyźni. Atmosfera jest gęsta od nagromadzonego testosteronu. Da się wyczuć najróżniejsze zapachy drogich wód kolońskich, które uderzają kobietom do głów. Osaczają. Otwierają je. Wszystkie są chętne, nawet ja – zawstydzona, nieco zagubiona – poczułam wilgoć między nogami. Siadam na stołku barowym, zakładając nogę na nogę. Ten manewr powoduje, że moja sukienka podjeżdża wyżej na udo, a ja czuję jak koronka majtek ociera się o czułe miejsca. Wręcz sprawia, że chcę się pozbyć wszystkiego, co mam na sobie.
Mężczyzna, z którym przyszłam, staje za mną i dla rozluźnienia kładzie mi obie ręce na karku. Powoli go ni to ściska, ni masuje. Przyjemna pieszczota sprawia, że ...
... trochę się odprężam.
Zamawiamy drinki.
- Gość po prawej pożera cię wzrokiem, odkąd tu weszliśmy. - Owionął mnie ciepły oddech tuż przy uchu. Zerkam w tamtą stronę zawstydzona jak pensjonarka. Na twarzy wykwita mi rumieniec. Czuję, jak moja skóra się pali.
"Gość po prawej" okazuje się być wysokim brunetem. Krótko przystrzyżone włosy, trzydniowy, męski zarost na twarzy. Figlarne spojrzenie ciemnych, brązowych oczu. Dopasowana koszula i mucha zawiązana na kołnierzu. Kąciki ust lekko podniesione w zapraszającym, niemym geście. Czarny garnitur pewnie szyty na miarę. I to ciało (!), które rysowało się pod tym wszystkim, krzyczało: "facet dba o mnie".
Miałam ochotę sama o nie zadbać. Skinął głową i dotarło do mnie, że się zagapiłam. Odwróciłam wzrok, by po chwili nabrać odwagi i uśmiechnąć się do niego.
Zaczęłam się zastanawiać, jak smakują te pełne usta. Chciałam poczuć jego dłonie na swoim ciele. Stopniowo pieszczące każdy zakamarek, wypukłość. Przenikające mnie pieszczotą kuszącą, nie do wytrzymania. Sama zapragnęłam zbadać każdy mięsień rysujący się pod koszulą. Całować i lekko kąsać kark. Aż w końcu wziąć jego męskość do buzi.
Pieprzyć się z nim.
Patrząc na mężczyznę, zapragnęłam dużo więcej. Dowiedzieć się, kim jest i co tu robi.
Błąd.
Dziś wszyscy byliśmy bez imion. On także, i miał taki pozostać. Prawdopodobnie po wyjściu stąd już nigdy się nie spotkamy. Musiałam łapać okazję, póki mogłam.
Wyrzuty sumienia odstawiam na później.
To jest moja ...