Gdzie drwa rąbią, tam pierwsze razy…
Data: 29.09.2020,
Kategorie:
Pierwszy raz
nastolatek,
Dojrzałe
uwodzenie,
Masturbacja
Autor: Agnessa Novvak
... szybciej niż za pierwszym razem.
Ledwo żyłem. Jak w malignie przeszedłem do łazienki, gdzie obmyłem twarz, ręce i dół brzucha celowo lodowatą wodą. Korzystając z chwilowego otrzeźwienia, ubrałem się w wygrzane przed kominkiem ciuchy, dopiłem resztkę wystygłej kawy i chwiejnym krokiem podążyłem do wyjścia. Czy mi się to podobało, czy nie, musiałem wreszcie wracać.
– To co, może odwiedzisz mnie w przyszły weekend? – Pełne kokieterii słowa zatrzymały mnie w progu. – Niedziela odpada, ale sobota pasuje mi jak najbardziej! Koło południa? Wiesz, wtedy będziemy mieli więcej czasu tylko dla siebie…
Zamrugała zalotnie dla spotęgowania wrażenia, ale ja i tak zgodziłbym się na wszystko, włącznie z pieszą wyprawą na Syberię. Z mało inteligentną miną przytuliłem wciąż nagie, lśniące pożądliwym potem ciało po raz ostatni, nieśmiało pocałowałem ją we włosy i wyszedłem.
Nie pamiętałem, jak właściwie dotarłem do domu ani co odpowiedziałem rodzicom, wyjątkowo zaciekawionym tak długą nieobecnością. W ogóle przez kolejne dni nie byłem w stanie normalnie funkcjonować: wstawałem, jadłem, odwalałem zajęcia na uczelni, znów jadłem i znów spałem, myśląc tylko o jednym. Zwłaszcza wieczorami, kiedy szczelnie zamykałem drzwi od pokoju, by nikt nie mógł mnie przyłapać z rączkami pod kołderką.
Gdy do wyczekiwanego spotkania pozostały dosłownie godziny, przy piątkowym obiedzie dowiedziałem się, że mam pozałatwiać jakieś wyjątkowo pilne bzdury. Koniecznie następnego dnia. Mogłem wrzeszczeć, ...
... zapierać się, błagać oraz grozić, ale szybko musiałem dać za wygraną. I jeszcze prędzej coś wymyślić.
Ja nie mogłem wyrwać się w sobotę. Jej nie było w niedzielę. Zadzwonić nie miałem jak, gdyż w swej niezmierzonej mądrości nie poprosiłem nawet o numer telefonu.
Zerknąłem za zegarek.
– Wychodzę! Będę jeszcze później niż ostatnio! – Porwałem kurtkę z wieszaka i wybiegłem, nie czekając na przyzwolenie.
Spieszyłem się tak bardzo, że mimo przymusowego postoju w pobliskiej cukierni w ciągu ledwie pół godziny dotarłem do znanego mi dobrze ogrodzenia. Co prawda zastanowiły mnie świeże odciski wielkich buciorów przy furtce, lecz widząc światło w oknach, odetchnąłem z ulgą, podszedłem do drzwi i zapukałem. Bez rezultatu. Nie chciałem się bezczelnie dobijać, tym bardziej że poprzez świst wiatru usłyszałem bliżej niezidentyfikowane hałasy, dobiegające zza cienkich szyb.
Zerknąłem przez okno, przysłonięte jedynie zwiewną firanką, błyskawicznie znajdując panią domu. I nie tylko ją.
Na tej samej kanapie, będącej niedawno świadkiem mej niespodziewanie erotycznej przygody, rozłożył się brzuchaty, łysiejący facet koło pięćdziesiątki. Nad jego nogami przyklęknął drugi, dla odmiany sporo młodszy i o mocno umięśnionej sylwetce, gęsto pokrytej tatuażami.
Ostatkiem woli odkleiłem nos od szyby i opadłem bezwolnie na zaśnieżone schodki. Biłem się z myślami przez dobre kilkanaście minut, próbując ignorować coraz głośniejsze i bardziej brutalne ekscesy za ścianą. W końcu powstałem, ...