1. Desperacja (III)


    Data: 04.10.2020, Kategorie: Masturbacja pociąg, wspomnienia, desperacja, Lesbijki Autor: WstretnaLesba

    Lubię pociągi. Panuje w nich – gdy masz szczęście i nie podróżujesz z dwuletnim dzieckiem – ten rodzaj ciszy, która uspokaja zamiast przytłaczać. Jednostajny stukot, tupot jakby, działa na mnie kojąco. Czuję się miękko, błogo, ciało jak po morfinie wlewa się w siedzisko, ja staję się siedziskiem, ono staje się mną. Wpatruję się w mijane drzewa, żółte tafle rzepaku okalające pola i białe, ogromne wiatraki elektrowni, choć tak naprawdę jakby ich nie widzę. I ten szum, szum pracującej ciężkiej maszyny, spoconej, zmęczonej dźwiganym ciężarem pasażerów, szybkim seksem uprawianym w trzęsących się, cuchnącym moczem prowizorycznych toaletach, łzami wylewanymi przez tych, którzy wracają z pogrzebów, śmiechem dzieci, modłami zakonnic, błaganiami gapowiczów, żeby może jednak mandat był niższy.
    
    Stację temu do mojego przedziału wszedł starszy mężczyzna, zajął miejsce naprzeciwko mnie. Nie odzywa się, rozmyśla nad krzyżówkami. Jakby mnie nie widział, jakby mnie nie było, idealnie. Pytam czy nie będzie mu przeszkadzać gdy napełniam piersiówkę (przecież mam jeszcze dwie dwusetki, przezorna zawsze zabezpieczona, a cytrynówka wchodzi jak nigdy), on spogląda zaskoczony – może rzeczywiście nie zauważył mojej obecności, co nieco dziwne. Dzieli nas jakieś pół metra przestrzeni, o ile w ogóle, a u wejścia wciąż stoi moja walizka. Wzrusza w końcu ramionami, z pogardą albo z obojętnością i wraca do swojego świata nierozwiązanych haseł, pionów, poziomów. Więc piję dalej, z łyka na łyczek tafle ...
    ... rzepaku stają się coraz bardziej żółte i płaskie, a ja coraz miększa. Od wódki pali mnie w gardle, ale tak przyjemnie. Wypiłam dopiero jedną dwusetkę, a już czuję w głowie ten szum obojętności, wiem, że moje oczy stają się przeszklone, pijane, ja staję się pijana. Spoglądam na dziadka i śmieszy mnie jego skupienie, to, jak ogryza końcówkę od długopisu, rozwiązując zapewne jakiś ogromny problem wszechświata, śmieszą mnie jego okulary grube jak denka od butelek, jego zakola mnie śmieszą i głęboka rysa na czole mnie śmieszy. Poczuł, że się w niego wpatruję i spojrzał na mnie, nasze oczy się spotkały i teraz widzę kolor jego tęczówek, są tak wyjątkowo błękitne, tak jasnoniebieskie, tak piękne jak oczy... jak oczy mojej Alicji. Przestań, kurwa jego mać, to nie twoja Alicja, Alicji nie ma, nie ma od lat i nigdy już nie będzie, nie wróci, nie chce cię, nigdy nie chciała, w dupie ma cię twoja Alicja nie twoja, gdy myśli o tobie to mówi, że pies ją jebał, choć nigdy o tobie nie myśli, ja też mam nie myśleć, nie wspominać, nie pamiętać, nie kojarzyć, nie kochać, nie chcieć, nie nienawidzić, wypchnąć, wyrzucić, razem z cytrynówką wyrzygać.
    
    Dźwiga mnie z nerwów, wypycham policzki, gdy czuję jak wódka wraca do przełyku, gdy wita się z podniebieniem i językiem, przecież nic dzisiaj nie jadłam, więc dlaczego te mdłości, czemu zawsze gdy o niej myślę, jak gówniara jakaś, nastolatka. Przełykam tę obrzydliwą, ostrą maź, zakrywam usta i kaszlę; czuję na sobie obrzydzony wzrok dziadka, wzrok ...
«1234...»