1. Ostry dziki zachód, cz II.


    Data: 26.06.2019, Autor: JacekPski

    Wąsaty szeryf był na tyle przyzwoity, iż pozwolił obojgu ubrać się, zanim wyprowadził ich na zewnątrz drewnianej rudery. Nie kłamał - na zewnątrz w rzeczy samej stało i czekało czterech mężczyzn podśmiechującyh się i pożądliwie wlepiający gały w młodą kowbojkę. Bandycie nie podobało się to, miał złe przeczucia. Znał ten typ - młodzi i grubiańscy, pseudo praworządni oprawcy wykorzystujący swój status quo w służbie prawa. Prawdziwe świnie. Jeżeli tak ma wyglądać wymiar sprawiedliwości, to przy tych typach był aniołem. Niewiele ich różniło od przestępców, których tak zawzięcie ścigali. Bandyci z odznaką.
    
    Spojrzał na kowbojkę, zauważył niesmak i obrzydzenie na jej twarzy. Myślała o nich dokładnie to samo. Zaczęło się w nim gotować, martwiąc się o przebieg ich aresztu. W głębi duszy wiedział, że prędzej czy później zostanie złapany lub zabity. Miał tylko nadzieję, iż łowcy będą na tyle przyzwoici by nie afiszowali się swoją przewagą. Był bandytą, mordercą, złodziejem - to prawda - niemniej nigdy nie znęcał się nad swoimi ofiarami. Jego celem nie było zamordowanie jak największej ilości niewinnych ludzi dla zabawy, tylko łatwa okazja do rabunku. Kowbojka również, nie należała do sadystów. Oboje wybrali ten styl życia dla przetrwania i nigdy nie myśleli o sobie jako złych ludziach.
    
    Szeryf z bujnym wąsem, z całej piątki wydawał się najbardziej przyzwoitym facetem, pełnym honoru. Zastanawiało go, czy szeryf, jest w stanie poskromić czterech napalonych młodych samców zanim ...
    ... zrobią coś głupiego, wbrew woli młodej uwięzionej kobiety.
    
    - Wchodźcie - rozkazał bandytom otwierając żelazne drzwi wozu więziennego.
    
    - Dokąd nas zabieracie? - spytał bandyta
    
    - To nie ma znaczenia, gdziekolwiek dojedziemy będzie na was czekać cela i szubienica.
    
    Jeden z młodszych pomocników podszedł od tyłu do kowbojki, klepiąc ją w tyłek i ściskając. Kowbojka obróciła się szybko, wymierzając solidny cios pięścią w nos odrzucając zboczeńca z odznaką w tył.
    
    - Ostra jesteś, lubię takie - Śmiał się oblizując obrzydliwie swoje popękane usta, masując nos.
    
    - Michael, odsuń się i na konia! - Skarcił szeryf młodego, jednocześnie wpychając kobietę do środka - Szybko wsiadaj już do wozu i żadnych takich numerów!
    
    Żelazne drzwi odcięły ich od świata zewnętrznego. Jedynie niewielki prześwit w małym okienku, sączyło odrobinę światła słonecznego wewnątrz wozu. Było duszno, nagrzane od słońca żelazne ścianki szybko wymęczyły więźniów. Gdyby upał nie był wystarczającym dyskomfortem, przez wiele godzin odmawiano im wody i pożywienia, a wóz podskakiwał obijając uwięzionych po wszystkich kątach. Wieczorami było odrobinę znośniej, kiedy stróże prawa zatrzymywali się na noc by rozbić obóz na nocleg, a skwar ustępował chłodniejszemu nocnemu powietrzu. Podróżowali w ten sposób przez kilka dni. Nie potrafili zliczyć, wyczerpani do reszty. Często słyszeli przytłumione przez ściany, lecz głośne sprzeczki szeryfa z czterema młodymi pomocnikami, kiedy tylko ci chcąc przedrzeźnić więźniów ...
«1234...»