1. Ostry dziki zachód, cz II.


    Data: 26.06.2019, Autor: JacekPski

    ... stukali uporczywie w ścianki. Bandyci niewiele rozmawiali ze sobą w tych warunkach przez ostatni czas. Nie wiedzieli gdzie się znajdują, a ich nastroje wymarły wiedząc, że to jest już ich koniec. Przez małe okienko dostrzegli zmianę sceneri z pustynnej na stepową by w końcu wjechać, w coraz bardziej zagęszczający się las. Cień wysokich drzew dał im odrobinę ulgi, cela na kołach już się nie nagrzewała tak silnie. Byli jednak coraz słabsi bez wody, ani jedzenia. Szeryf ostatecznie nie był wcale takim pełnym honoru, jakim się wydawał. Bandyta traktował swoich zakładników z dużo większą opieką, w swojej przestępczej kairerze. Nocą nie mogli zasnąć, siedzieli w milczeniu wpatrując się w pustą przestrzeń.
    
    - Las - powiedział.
    
    - Co? - Podniosła głowę zmęczona.
    
    - Tu możemy ich łatwo zgubić, jeśli tylko choć na chwilę wypuszczą nas na zewnątrz - odpowiedział wpatrując się w dal przez małe okienko.
    
    - Być może, ale nas nie wypuszczą... nie wypuścili przez ostatnie dni to i teraz nic takiego się nie stanie... - Opuściła głowę, jej głos się załamał , a po policzkach pociekły łzy.
    
    - Hej, hej spokojnie... wszystko będzie dobrze mała - Próbował pocieszyć kobietę przytulając ją do siebie.
    
    Objęła go, wtulając się w jego klatkę piersiową i płacząc.
    
    - Ciii, spokojnie, uda nam się uciec, zobaczysz - Głaskał ją po głowie, próbując choć trochę ukoić jej nerwy - To jeszcze nie koniec naszych przygód. Jeszcze poczujesz wiatr we włosach w dzikim pędzie na koniu. I zmieniłem zdanie, ...
    ... nie wydam Cię nikomu.
    
    Zaśmiała się przez łzy.
    
    - Ale ja Ciebie tak - odpowiedziała.
    
    - To mnie wydasz komu chcesz, ale najpierw Cię stąd wyciagnę - Pocałował ją w czoło i podszedł do drzwi rozbudzając w sobie gniew dla odrobiny energii. Był gotów zawalczyć o ich wolność.
    
    - Hej! - krzyknął kopiąc bosą stopą w drzwi - Co tam robicie w namiocie? Śpicie w piątkę, pieszcząc się po francusku?
    
    - Michael! Już wylizałeś szeryfowi wąsa pod nosem i nad fiutem? - krzyczał waląc w drzwi coraz mocniej. Liczył, że uda mu się ich sprowokować - Wystrzelił już swoją personalną dubeltówką ze swoich spodni na Twoją twarz?
    
    Zaparł się rękoma po obu stronach wozu próbując rozkołysać budę, okazjonalnie kopiąc w drzwi. Próbował narobić hałasu i uprzykrzyć im noc.
    
    - Wiem, że nie śpicie, takie chłopaki jak wy tylko czekają na noc igraszek pod namiotem.
    
    Nie mógł w to uwierzyć, ale podziałało. Wrażliwe ego zbyt pewnych siebie młodych chłopaków pociągnęło ich do działania. Usłyszał jak otwierają zamek żelaznych drzwi, które otworzyli na oścież. Stała ich cała czwórka, lecz bez szeryfa. Zastanowiło go gdzie się podział, choć czterech to zawsze łatwiej niż pięciu do zabicia.
    
    Michael celował rewolwerem w bandytę, a trzej koledzy stali po bokach. Wszyscy z gniewnym grymasem na twarzy.
    
    - Wysiadaj! - rozkazał kiwając głową - wysiadaj kurwa!
    
    Pomimo ciemności lasu i tylko bladego światła ogniska mógł dostrzec całą czerwoną, wręcz bordową od gniewu twarz Michael’a.
    
    - Nie, nigdzie ...
«1234...»