Eliza cz.1
Data: 07.10.2020,
Kategorie:
Lesbijki
Autor: ulsterka
... Wbiłam w niego wzrok i gapiłam się jak zahipnotyzowana. „Nie patrz w dół…, nie patrz w dół…” - rozkazywałam sobie
w myślach. Usiadłyśmy przy swoich biurkach i zajęłyśmy się kawą. Po staremu ukradkiem zerkałam na dłoń Elizy i na jej usta, ale widok jej stóp już mi się tak wrył w pamięć, że szukałam w myślach sposobu aby zobaczyć je znowu. Kręciłam się po pokoju jak gówno
w przeręblu, nawet podeszłam do szafy za plecami Elizy i wyciągając pierwszy lepszy segregator starałam się zobaczyć te stópki znowu, ale były za głęboko schowane pod biurkiem i się nie udało. „Po cholerę ci było to przestawianie biurek na początku?” – myślałam o sobie z wyrzutem i wściekłością. Przed dziesiątą rano usłyszałam pytanie:
- Kawusi?
- Jasne, dzięki – odpowiedziałam przeszczęśliwa, że Eliza wyjdzie zza swojego biurka. „Mam cię” – pomyślałam i, na ile sytuacja pozwalała, nie spuszczałam wzroku ze stóp Elizy.
„No jak można…, no jak, do jasnej cholery…, jak można mieć takie piękne stopy?” – myślałam i czułam, że w majtkach robi mi się mokro. Eliza zrobiła kawę i znowu usiadła na swoim miejscu. Około trzynastej wpadłam wreszcie na pomysł, który pozwolił mi na ujrzenie tych stópek ponownie:
- Co jest? – powiedziałam w przestrzeń.
- Co? – zapytała Eliza.
- Mysz mi się zwiesiła, czy co? Klawiatura działa, a mysz nie – odpowiedziałam
i rozłożyłam ręce w geście bezsilności. Odwróciłam mysz, żeby zobaczyć działającą diodę.
- Niby w porządku – grałam po mistrzowsku wymyśloną rolę ...
... – echhh… - westchnęłam. Zanurkowałam pod swoje biurko udając, że poprawiam kable z tyłu komputera i je znowu ujrzałam!!! – z bliska!!! – jak to się stało, że powstrzymałam się od pocałowania ich nie wiem do dziś, a wystarczyło jeszcze dziesięć centymetrów, żeby się na nie rzucić. Eliza zrobiła taki dziwny ruch jedną stopą, jakby naciskiem na obcas chciała sobie zsunąć sandałek z d**giej stopy, ale w takiej pozycji się zatrzymała. Wygramoliłam się opornie spod biurka cała czerwona. „Normalnie tylko zjeść, schrupać i zalizać.” – pomyślałam o jej stópkach kontrolując działającą mysz.
- No, i gra gitara – powiedziałam do Elizy. Do końca pracy udając, że coś robię z mądrą miną myślałam już tylko o tym, że Eliza w końcu znowu wyjdzie zza swojego biurka. O 16-tej usłyszałyśmy w radiu sygnał czasu. Wyłączyłam radio i komputer. Wstałam i z torebką podeszłam do drzwi. Po chwili komputer Elizy też przestał szumieć, wstała, włożyła na półkę jakiś segregator, zdjęła z krzesła torebkę – do tego momentu nie spuszczałam wzroku z jej stóp. Odwróciła się w moją stronę a ja się cieszyłam, że trafiła na mój podniesiony już wzrok.
- To idźmy – powiedziała.
Do przystanku miałyśmy jakieś dwieście metrów i prawie przez cały czas szłam udając, że gapię się na chodnik. „Nie, no nie, nie…, nie, no jak? Przecież ja tego nie udźwignę!” – myślami już byłam w domu z doskonałą świadomością tego, co będę robić. Doszłyśmy do przystanku.
- To do jutra – pierwsza powiedziała Eliza.
- No, to pa – ...