Debiutant - pierwszy dzień nowego życia
Data: 27.06.2019,
Kategorie:
bez seksu,
emigracja,
Brutalny sex
Autor: GreatLover
Stojąc obok Pani Smith patrzyłem na jej stojącego w drzwiach męża. Moje serce, które jeszcze nie zdążyło zwolnić po niedawno przeżytych chwilach, znów przyśpieszyło swój rytm, napędzane panicznym strachem. Wiedziałem, że tak to się skończy – wiedziałem, wiedziałem, wiedziałem!
Nerwowo przełknąłem ślinę spoglądając na Panią Smith, a później na swojego szefa, który mierzył nas oboje wściekłym spojrzeniem. Sprawczyni moich kłopotów zerknęła na swojego męża a następnie przyjrzała mi się uważnie – to niebywałe, ale jej spojrzeniu dostrzegłem okrutne rozbawienie – patrzyła na mnie z satysfakcją, wiedząc dobrze, że wpędziła mnie w niezłe kłopoty. Oblizała usta patrząc na mnie triumfalnie i ruszyła do wyjścia rzucając w moją stronę lakoniczne "powodzenia". Gdy stanęła przed swoim mężem spojrzała na niego obojętnym wzrokiem.
- Przepuścisz mnie, czy nie?
Smith nic jej nie odpowiedział, dlatego wychodząc naparła na niego całym ciałem. Smith lekko usunął się w bok, ale zaraz wrócił na dawne miejsce, blokując mi drogę ucieczki. Pani Smith odeszła szybko, oglądając się krótko przez ramię i śmiejąc się na głos - po chwili zniknęła mi z oczu.
Zostałem sam na sam ze Smithem.
Serce dudniło mi w piersi, całe ciało spłynęło potem – bałem się. Cholernie się bałem. Cały mój trud, wysiłek i poświęcenie –wszystko zaprzepaszczone przez jeden głupi wybryk!
Nie miałem pojęcia, co mogłem powiedzieć swojemu przełożonemu – i tak nie uwierzyłby w żadne moje słowo. Stałem więc, nic nie ...
... mówiąc, dosłownie czując agresję, która kipiała w spojrzeniu mojego szefa. Gdy uznałem, że nie zniosę więcej tego napięcia, oblizałem obeschnięte wargi i cichutko zacząłem się kajać:
- Szefie... ja... -
Urwałem w połowie słowa, widząc jego miażdżący wzrok – dobrze wiedziałem, że tłumaczenie się, nie ma żadnego sensu. Czy sprawa nie była prosta? Robotnik z Europy świętuje przyznany awans posuwając żonę swojego szefa w jego własnej łazience – całkiem nieźle, nie?
Gdy Smith odwrócił się do mnie plecami, drgnąłem ze strachu – byłem pewny, że rzuci się na mnie z łapami, ścierając mnie z powierzchni Ziemi a tymczasem on odszedł ciężkim krokiem, zostawiając mnie samego. Gdy zniknął wewnątrz domu, z bijącym sercem wyszedłem na korytarz. Dobrze wiedziałem, że to jeszcze nie koniec.
Wracając do domu nie mogłem oderwać wzroku od bezdomnych, którzy siedzieli na ulicach lub na werandach starych, zdewastowanych domów – z przerażeniem myślałem, że wkrótce mogę dołączyć do takiego towarzystwa. Gdy udało mi się wrócić na kwaterę, był środek nocy i wszyscy moi koledzy spali. Właściwie, to powinienem przestać nazywać ich kolegami, bo co to za przyjaciele, którzy szeptali między sobą że wrócił "ten jebany lizus", gdy układałem się do snu? Zupełnie ich zignorowałem czując, że już wkrótce pożegnam się z tym towarzystwem na swoje własne życzenie – co mnie kusiło, że dałem się tak wykorzystać?!
Zanim zmorzył mnie niespokojny sen, w moim umyśle dominowała jedna, niepokojąca myśl – co ja ...