1. Nieco inny świat (II) — Sobota,…


    Data: 22.10.2020, Kategorie: humor, spotkanie towarzyskie, dwie kobiety, pogaduszki, Autor: Indragor

    Jak zwykle w sobotni poranek, Ewelina szykowała się na jogging po pobliskim parku. Zawsze na bieg zakładała obcisły strój sportowy dostosowany do aury, uwyraźniający jej kobiece atuty. Czuła się w nim najlepiej. Dziś miała na sobie bordowy stanik sportowy z czarnym paskiem od spodu, podkreślający jej wydatny, ale nie obfity biust i czarne spodenki idealnie opinające tyłek i cipkę. Już od czasów, gdy była nastolatką, dbała o swoją figurę. Dzięki temu obecnie, jako 32-latka mogła poszczycić się nienaganną figurą, będąc przedmiotem pożądania wielu mężczyzn, a nawet nastoletnich chłopców, i niekiedy nieskrywanej zazdrości dorastających pannic.
    
    Biegając, uwielbiała łowić te pełne pożądania spojrzenia, skupiające się na jej biuście i kroczu. Kochała ogniskować na sobie uwagę mężczyzn. Oprócz biegania sprawiało jej to dodatkową przyjemność graniczącą z podnieceniem. Jednak po nieudanym, toksycznym małżeństwie, nie pozwalała sobie na nic więcej. Nie czuła się na siłach, aby wejść w kolejny związek.
    
    Aczkolwiek nie to w tym momencie zaprzątało jej głowę. Chmury na niebie zwiastujące deszcz. Jeszcze w wieku kilkunastu lat by jej to zbytnio nie przeszkadzało, ale teraz już nie znajdowała przyjemności w bieganiu podczas pluchy. Może uda się, zanim zrobi się mokro, pomyślała z nadzieją, łapiąc torbę z ubraniem i wybiegając z domu.
    
    Zawsze wcześniej, stało się to już sobotnim rytuałem, przed joggingiem wpadała na moment do Barbary, przyjaciółki z sąsiedniej klatki, zostawiała ...
    ... zwykłe ciuchy, a po joggingu ponownie się u niej zjawiała. Brała prysznic i zakładała podrzucone wcześniej ubranie. Czemu tak postępowała? Odpowiedź jest prozaiczna. Ewelina mieszkała na najwyższej kondygnacji czteropiętrowego bloku, a Barbara na pierwszym piętrze. Tak było wygodniej. Następnie obie panie spędzały przedpołudnie na pogaduszkach.
    
    Gdy tylko znalazła się na chodniku przed blokiem, poczuła pierwsze, jeszcze nieliczne, krople deszczu. Początkowo chciała zawrócić, ale inne rozwiązanie wpadło jej do głowy. Ewelina postanowiła odwrócić kolejność dnia. Zajdzie do przyjaciółki i posiedzi z pół godzinki, godzinę, a w tym czasie pogoda może się wyklaruje. Jak postanowiła, tak uczyniła, po drodze telefonicznie uprzedzając przyjaciółkę o zmianie planów.
    
    Drzwi jednak nie otworzyła Barbara, a jej siedemnastoletni syn, Bartłomiej, owoc „wpadki” Barbary w wieku dwudziestu jeden lat, gdy była na studiach. Ojciec początkowo deklarował zajęcie się dzieckiem, ale wkrótce po urodzeniu Bartka czmychnął i ślad po nim zaginął.
    
    – Dzień dobry, ciociu – przywitał się.
    
    Ewelina wcześniej już kilkukrotnie przypominała Bartkowi, aby zwracał się do niej po imieniu, jednak ten z niewiadomych powodów, uparcie mówił „ciociu”.
    
    – Cześć, a gdzie mama?
    
    – W kuchni, cześć Iwi! Przechodź do pokoju! – krzyknęła zza kuchennych drzwi Barbara.
    
    W trakcie tej wymiany uprzejmości nie uszło uwadze Eweliny, jak chłopak delikatnie oblizując się i przełykając ślinę, przesunął wzrok z jej twarzy na ...
«1234...18»