1. Imieniny i słomiany wdowiec


    Data: 25.10.2020, Kategorie: Dojrzałe Zdrada Autor: Baśka

    ... rzeczywiście można coś zjeść. Zasiedliśmy do stołu, zrobiłam mocne herbaty, naszykowałam pieczywo i wędlinę, jakieś inne przystawki i zaczęliśmy jeść. Wojtek nie spieszył się, wolniutko konsumowaliśmy to, na co które z nas miało ochotę. Nie wiem, jak długo siedzieliśmy przy stole, ale syci przeszliśmy do salonu, siadając przed kominkiem i popijając kawę. Dłuższą chwilę rozmawialiśmy o różnych sprawach.
    
    Dopijając kawę, Wojtek stwierdził, że czas już się ubrać i jechać do domu. Praktycznie jednocześnie podnieśliśmy się z kanapy i kiedy tak stanęliśmy Wojtek ponownie objął mnie w pół zbliżając usta do moich. Nie byłam mu dłużna i ponownie zwarliśmy się w mocnym namiętnym pocałunku. Całując mnie Wojtek zsunął ze mnie szlafrok i stanęłam przed nim naga. Puścił mnie na chwilę, zsunął ze swoich ramion swój i trzymając się za ręce oboje poszliśmy do sypialni. Okazało się, że czas śniadania pozwolił mu się na tyle zregenerować, że jego pałka już mocno napęczniała. Ułożyłam się, pragnąc, aby jak najszybciej mnie wypełnił. I znowu poczułam go bardzo mocno.
    
    Podniecenie narastało błyskawicznie, już po chwili odpływałam w pełnej ekstazie, aż, w momencie, kiedy we mnie strzelał, przyszedł orgazm wręcz wykrzyczany przeze mnie.
    
    Wojtek opadł na mnie, dłuższą chwilę ...
    ... przylegaliśmy do siebie, mocno się całując. Po czym wstał i poszedł się myć. Ja natomiast nie miałam siły się podnieść. Zwinięta ekstazie fasolkę leżałam przeżywając to zbliżenie. Wojtek umył się i już ubrany przyszedł się pożegnać.
    
    Ja podniosłam się z łóżka, poszłam do salonu, założyłam szlafrok i bardzo mocnym pocałunkiem pożegnaliśmy się, dziękując mu, za wspaniały prezent imieninowy.
    
    Wojtek wyszedł, ja weszłam do łazienki, umyłam się i ponownie położyłam się do łóżka. Bardzo długo leżałam odpoczywając, aż w pewnym momencie zasnęłam. Obudziłam się, kiedy już było ciemno. Poszłam do kuchni, posprzątałam po Wojtku, sama naszykowałam sobie filiżankę białego barszczu i trzy krokiety, czyli mój obiad. Zjadłam go ze smakiem, po czym naszykowałam sobie talerzyk z ciastem, kawę i przeszłam do gabinetu, gdzie napisałam to opowiadanie.
    
    Jak podsumować te Imieniny? Nie wiem. Ale jedno jest pewne. Nigdy nie wiadomo, od kogo, kiedy i jaki prezent otrzymasz na Imieniny. I jeszcze jedno stwierdzenie - trzeba uważać na "Słomianych wdowców", bo z ich strony można się spotkać z pewną niespodzianką.
    
    Kończę, standardowym stwierdzeniem. Opowiadanie to jest relacją moich osobistych doznań i przeżyć. Jakakolwiek zbieżność faktów lub sytuacji jest absolutnie przypadkowa i niezamierzona. 
«1234»