1. Dwie sroki (II). Trudne rozmowy


    Data: 28.10.2020, Kategorie: ciąża, młodzi, studia, Oral Autor: Koralowo

    ... myślałem, czy może nie chciałem, żeby Iga myślała o mnie źle? Naprawdę chciałem to dziecko, czy tylko poprawiałem sobie samoocenę przedstawiając się jako prawdziwego faceta, który udźwignie każdy zesłany przez los ciężar? Ostatecznie nie miało to znaczenia. Dziecka miało nie być. Seksu z Igą najprawdopodobniej również nie. Może nawet po tym wszystkim zrezygnuje z minetek? Mimo że problem jakim jest ciąża i wiążąca się z nią aborcja jest spory, miałem zaskakująco dobry humor.
    
    Niedługo po wyjściu z Miejskiej napisała do mnie Judyta. "Spotkajmy się. Musimy porozmawiać". Co jest? Czy one wszystkie się zmówiły, pomyślałem. Kolejna chce "rozmawiać"? Kolejna w ciąży? Hehe, ale by było... Tak, dokładnie takie myśli przelatywały mi przez głowę. Nie spodziewałem się, no bo kto by się spodziewał, jakiego figla ma mi zamiar spłatać los.
    
    Umówiłem się z nią na piętnastą u mnie, dochodziła już czternasta, słońce dalej wisiało wysoko i przyjemnie piekło, więc w drodze powrotnej do domu zaszedłem jeszcze na dworzec i kupiłem bilet na jutro do miejscowości, z której pochodzę. Czyli do domu. Prośbę o większe pieniądze od ojca lepiej przedstawić osobiście. Skręcało mnie na samą myśl o powrocie i nie chodziło tu nawet o wymówki ojca czy o widmo kłótni z nim, która była nieunikniona jak burza w lecie. Ojca spokojnie jestem w stanie znieść. Najbardziej bałem się spotkania z macochą, z którą miałem zawsze skomplikowane relacje, a teraz gdy wyjechałem, znacznie się pogorszyły. To głównie z ...
    ... jej powodu unikam jak ognia powrotów, mimo że bardzo tęsknię za moją przyrodnią siostrzyczką, Weroniką. Ale o tym wszystkim opowiem następnym razem. Obiecuję!
    
    Było piętnaście po piętnastej, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem i zdjęło mnie przerażenie na widok Judyty, której policzki, zwykle różowe, cudownie miękkie, z dołeczkami, były zapuchnięte, a z jej oczu płynęły hektolitry łez. Od razu rzuciłem się do niej, przytuliłem mocno i wprowadziłem do mieszkania.
    
    - Judytko, Judytko-skarbie, co się stało? - Głaskałem jej grube, kruczoczarne włosy, a w sercu miałem tylko litość dla tego biednego, skrzywdzonego stworzenia.
    
    - Adam - chlipała. - Adam... Jestem w ciąży - i wybuchła głośnym płaczem. A ja, a mnie całkowicie zatkało, więc głupim głosem powiedziałem tylko:
    
    - Co?
    
    Judyta głośniej, jakby chciała przekrzyczeć strumień, fontannę łez jęknęła:
    
    - Jestem w ciąży. To twoje dziecko.
    
    Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wie... nie, to jest niemożliwe! Całe szczęście nie powiedziałem tego wszystkiego głośno. To tylko mój wewnętrzny głos w kółko powtarzał: NIEMOŻLIWE! A jednak. Cały czas obejmując biedną, zapłakaną Judytę, zaprowadziłem ją do pokoju gdzie usiedliśmy na tapczanie. Zapytałem:
    
    - Jesteś pewna?
    
    - Tak - głos wciąż jej drżał, choć powoli się uspokajała. - Przedwczoraj zrobiłam test, a dzisiaj byłam u ginekologa i wszystko potwierdził! Dziewiąty tydzień! Adam, to twoje dziecko! - krzyknęła, a jej zaciśnięte pięści, co ja też mówię, piąsteczki, słodkie ...
«1...345...»