Dwie sroki (II). Trudne rozmowy
Data: 28.10.2020,
Kategorie:
ciąża,
młodzi,
studia,
Oral
Autor: Koralowo
... dłonie, które do tej pory dawały mi tyle rozkoszy, które upodlając jednocześnie wznosiły mnie do niebios, teraz najwyraźniej chciały mnie pobić. Przytuliłem ją jeszcze mocniej, a nowa fala łez zmoczyła moją koszulkę.
Płakała długo w moje ramię, a ja w tym czasie znowu myślałem co powinienem powiedzieć. Powtórzyć to wszystko co mówiłem Idze? Że ma się nie martwić, że pieniądze się znajdą, że będzie nam trudniej, ale sobie poradzimy? Cholera, wszystko to brzmiałoby teraz tak nieszczerze. Ledwo parę godzin temu zapewniałem tak jedną dziewczynę, teraz mam mówić to samo drugiej? Czułem się z tym wszystkim brudny, moralnie ujemny, ale przecież coś musiałem zrobić.
- Nie martw się, to nic, poradzimy sobie. Wiesz, że cię nie zostawię w takiej chwili. Razem, razem sobie poradzimy - zapewniałem ją pewnym siebie głosem, choć wcale tak pewnie się nie czułem.
- Ale ja kocham Kubę - odsunęła się nieco i smutnymi oczami popatrzyła na mnie. Te smutne, wrażliwe, ciemne, mokre oczy, mokre jak u El Greco, wyrażały najgłębszą, wręcz mistyczną rozpacz.
- Ale to nie jego dziecko... - zacząłem powoli.
- Nie, nie jego. Dziewiąty tydzień, pamiętasz? Marzec, połowa marca, byłam u ciebie, kochaliśmy się tu, na tym tapczanie. Pamiętasz? Nie byłam wtedy z Kubą, tylko z tobą, z tobą, z tobą! - i znowu histeria, więc tylko przytulałem mocno i zapewniałem, że pamiętam, że jest w porządku, i że nie ma co płakać.
- Co ja mu powiem? - Łkała dalej. - Co mam mu powiedzieć? - Dobre pytanie. ...
... A co ja mam jej powiedzieć? Wychowamy je razem? Kurwa! Przed chwilą mówiłem to samo Idze! A gdzie miłość?! Czy ja w ogóle kogoś kocham? Czy umiem kochać? Więc kłamałem. Kłamałem? Zapewniałem ją dalej, że wychowamy razem, że się do mnie przeprowadzi, a później wynajmiemy coś większego, większy pokój, może nawet kawalerkę? Kłamałem, obiecywałem, zapewniałem, że pieniądze się znajdą i sobie poradzimy. I tak w kółko.
- Co ja mu powiem? - a Judyta wciąż powtarzała to pytanie jak mantrę, więc w końcu postanowiłem postawić sprawę jasno.
- Judyta, musisz mu powiedzieć prawdę. Całą prawdę. Musisz! Bo co innego możesz zrobić? Zamieszkamy razem, ok? Będziemy razem, ok? - Powtarzałem.
- Ale... - już próbowała mi przerwać.
- Słuchaj, jeśli chcesz możesz spróbować ratować swój związek z Kubą, ale nie możesz mu mówić, że to jego dziecko, bo to nieprawda! Zresztą, prędzej czy później i tak by się to wydało, dobrze o tym wiesz. Możesz próbować ratować ten związek, ale czy Kuba będzie chciał być dalej z tobą? - zawiesiłem głos. Tak, wiem. To było bardzo brutalne z mojej strony, ale nie uważacie, że lepiej tak powiedzieć niż wciąż, bez końca memłać jakieś słodkie półsłówka?
- Boję się... - cicho powiedziała i podniosła oczy, wilgotne, duże oczy El Greco z ciężkimi od łez powiekami. Oczy zwierzęcia w potrzasku, w pułapce, z której nie wie jak wyjść, oczy żądające opieki, stanowczej decyzji. Podjąłem więc taką decyzję. Powiedziałem - zostajesz - i namiętnie ją pocałowałem. Ona, ...