1. Władca Run (III)


    Data: 29.10.2020, Kategorie: Fantazja Sex grupowy Autor: Kaga

    Gdy dotarli w pobliże katedry, przy której miał odbywać się główne uroczystości, stał tam już tłum ludzi, otaczając cały budynek, a przede wszystkim wybudowany tam podest, na którym znajdowały się obecnie trzy osoby. Burmistrz Deverin, krótko obcięta kobieta w średnim wieku, musiała przemawiać już dłuższą chwilę. Tłum kilka razy wybuchał śmiechem, a pogodny nastrój wyraźnie udzielał się całemu otoczeniu. Obok niej stał rozpoznany przez Kurta mężczyzna, posiwiały już, ale ciągle trzymający się sztywno. Na jego twarzy nie było uśmiechu i gdy burmistrz skończyła, to on właśnie zaczął mówić, nawołując do zachowania ostrożności, zwłaszcza przy otwartym ogniu, oraz uczczenia minutą ciszy tych, którzy zginęli w poprzednim pożarze, przez który spłonęła także świątynia. Był to Hemlock, tutejszy szeryf i ludzie doskonale wiedzieli, że nie mają co od niego spodziewać się żartów. Trzecia osoba na podeście ponownie ożywiła ludzi, już samym swoim uśmiechem i wyglądem - pstrokatym i kolorowym, trzeba przyznać - nastrajała bardzo pozytywnie. Żartował znacznie bardziej niż Deverin i kilka salw śmiechu przerywało mu przemówienie. Na koniec zaprosił do miejskiego teatru, gdzie z okazji festiwalu miało być grane jakieś znane przedstawienie, a na tę okazję do Sandpoint przybyła nawet jakaś diva. Imiona i nazwy nic nie mówiły zarówno łowcy jak i dziewczynom.
    
    Ostatecznie przemówienia się zakończyły, a na plac wjechał zakryty wóz, ciągnięty i popychany przez akolitów świątynnych. Niemłody już ...
    ... kapłan prowadził tę dziwną procesję, ostatecznie wchodząc na podest i rozkładając dłonie. Kurt znał go również, był to Ojciec Zantus, główny kapłan w tym mieście. Na jego piersi wisiał ten sam symbol, który nosiła Pauline. I o Desnie mówił, o tym jak po zstąpieniu na ziemię zamieniła ślepego chłopca w nieśmiertelnego motyla.
    
    - W zamian za jej pomoc i dobro, my również uwalniamy je dla świata!
    
    Jeden z akolitów ściągnął zasłonę z wozu, natychmiast uwalniając istny rój różnokolorowych motyli, które wystrzeliły w niebo, rozpraszając się na wszystkie strony.
    
    Na tym miała zakończyć się pierwsza oficjalna część festiwalu, a karczmy rozpoczęły podawanie jadła, jednocześnie zbierając opinie, które miały wyłonić najlepszą potrawę. Nawet dziewczyny, których żołądki ciągle przecież były ściśnięte po długim poście, nie mogły się powstrzymać przed próbowaniem wszystkiego. Dziki tłum oblegał długie rzędy stołów, gdzie karczmarze i ich pomocnicy uwijali się jak w ukropie. W końcu była to doskonała okazja na zdobycie nowych klientów. I wychodziło im to nieźle, choć i tak ostatecznie wygrała Ameiku, właścicielka "Zardzewiałego Smoka" i jej łosoś w jakiś niezwykłych przyprawach. A być może zwyczajnie dobrze zrobiony. Dalsza oficjalna część festiwalu miała odbyć się o zmroku, pozostało więc przynajmniej kilka dzwonów na rozkoszowanie się miłą atmosferą i samym miastem. Kurt zabrał dziewczyny do północno-zachodniej jego części. Wdrapali się na niewielkie skałki, z których doskonale widać ...
«1234...8»