Mąż i żona (I)
Data: 07.11.2020,
Kategorie:
małżeństwo,
BDSM
Brutalny sex
Autor: MarekDopra
... jej to wchodziło. Tak długo "gonił za myszką", aż złapał ją za futerko i pociągnął do góry tak, że wynurzyła się z wody na chwilę.
- Auu... bo się obrażę – zagroziła Ania, odciągając jego dłoń.
Marek pieszczotliwie poklepał ją po bezbronnej szparce i ustąpił. Wciąż wpatrując się w nią lubieżnie i z góry, powstał i zaczął zbierać jej ubranie, bieliznę i ręczniki. Wziął je pod pachę i skierował się do wyjścia.
- Ale co ty robisz? – zapytała nie kryjąc zaskoczenia.
- A nic. Moje kochanie grzecznie przyjdzie samo nagie i mokre do mnie. Będzie lekcja o równouprawnieniu i partnerstwie w związku. Już się nie mogę doczekać twojej cipeczki.
- Aa... ale ja przecież nie będą nago latała po domu! Ej... gdzie wychodzisz?? Nie zamyka... - nie dokończyła zdania, gdyż Marek wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Ania została sama naga w wannie. Chciała wyjść, ale nie miała się w co wytrzeć ani czym okryć. Jedyne wyjście, jakie jej pozostawało, to rzeczywiście przyjść nago do męża i prosić o oddanie jej rzeczy. I trochę ją deprymowało, że będzie musiała dać mu tę satysfakcję, a najgorsze w tym było to, że nie miała innego wyjścia. Poczuła, jak jej ciało jest w całkowitej władzy męża i będzie musiała "zatańczyć jak on zagra".
- O nie - pomyślała - jeśli on sobie myśli, że będzie mnie tak traktował, to się grubo myli. - Nie wygłupiaj się Marek! Przynieś mi moje rzeczy natychmiast! – krzyknęła, ale nie usłyszała żadnej odpowiedzi.
Marek siedział na kanapie, cierpliwie czekając ...
... na małżonkę. Nie za bardzo lubił tę kanapę, ale Ania dostała ją od rodziców, gdy wyprowadzali się na swoje. Było o nią parę kłótni, lecz żona postawiła w końcu na swoim i tak jakoś zostało. Na szczęście miała już swoje lata i Marek cieszył się, że w końcu będzie można ją niedługo wymienić - oczywiście mowa o kanapie. Gdy tak sobie rozmyślał, zobaczył, jak otwierają się drzwi od łazienki. Wyszła z nich skulona, całkiem naga Ania i zasłaniając się oraz ociekając wodą weszła do pokoju.
- No co? – zapytała – wystarczy ci? To oddawaj – wyciągnęła dłoń po ubranie, które trzymał za sobą – poza tym też byś się zaczął przygotowywać, mamy wpaść przecież wieczorem do mojej siostry. Tylko może byś się jakoś zachowywał tym razem.
- Ee... wiesz, że ich nie lubię przecież za bardzo. I się tam strasznie męczę. A poza tym, mam co innego teraz do roboty... ale jesteś piękna, wiesz? Podejdź tu grzecznie.
- Że co? – Ania znowu zrobiła wielkie oczy. – Ja ci dam grzecznie! Może już wystarczy? Przecież widziałeś mnie na golasa tyle razy! I już nie świruj.
- Jasne... ale tak patrzę - Marek zaczął wpatrywać się w Anię, w jej krągłości. Lekko się uśmiechnął rozmarzony – i sobie myślę, że zaraz... cię nieźle wymacam... wszędzie.
- "Maca" to się kury! – prawie krzyknęła Ania i rzuciła się, chcąc wyrwać swoje ubranie mężowi. Musiała się przy tym cała odkryć, co wywołało wesołość Marka, który patrzył, jak podczas tego szamotania jej piersi podskakują, a z futerka ściekają krople wody.
- ...