1. Przypadkowy turysta


    Data: 17.11.2020, Kategorie: wycieczka, Sex grupowy Autor: Orfeusz

    Moja wyprawa w góry okazała się klapą. Najpierw zasiedziałem się w schronisku delektując się widokami i kubkiem gorącej czekolady. Później ruszyłem przed siebie schodząc z góry. Nie minęło, nie pamiętam już dokładnie, dwadzieścia minut, kiedy zerwała się śnieżyca. Przyśpieszyłem kroku naciągając kaptur na głowę i osłaniając oczy przed zacinającym śniegiem. Nie trzeba było długo czekać na efekt. Zgubiłem się zupełnie w leśnej gęstwinie. Szedłem a las stawał się coraz bardziej gęsty i gęsty. Kiedy zorientowałem się, że coś jest nie tak było już o wiele za późno. Zatrzymałem się przy ogromnym drzewie łapiąc oddech.
    
    Pięknie, rzuciłem w przestrzeń, ale moje słowa zostały porwane przez wiatr i stłumione gęstym śniegiem. Zakląłem siarczyście, czego nie powstydziłby się najstarszy baca i ruszyłem przed siebie szukać wyjścia. Kiedy zaczynało się ściemniać przyszła pierwsza fala paniki. A co jeśli trafię na niedźwiedzia albo jakieś wilki? Zastanawiałem się w duchu. Czy tu są w ogóle jakieś wilki? Rozważałem te dylematy podczas szybkiego niemal karkołomnego marszu w dół. Że też zachciało mi się gór, kląłem samego siebie za swoją lekkomyślność. Nie wiem, co chciałem sobie udowodnić, może chciałem pokazać, że człowiek z miasta nie jest zupełnie do niczego wobec dzikiej przyrody. Że bez komórki i samochodu również potrafię przeżyć. Nie pamiętam, ale najprawdopodobniej była to najzwyklejsza głupota. Samotny i coraz bardziej zaniepokojony nie zatrzymywałem się nawet na chwilę. Nie ...
    ... pamiętam ile tak szedłem. Co rusz potykałem się o jakieś ukryte korzenie. Było mi coraz zimniej. Chociaż szczelnie się opatuliłem kurtką, wiatr niezrażony i wszechobecny wdzierał się pod moje ubranie. Dźwinie wygląda świat, kiedy stoi się czy biegnie samotnie przez las w ciemności pod wiatr i zacinający śnieg. Dziwny ten świat, dzisiaj przypominają się słowa piosenki. Muszę przyznać, że wtedy byłem po części zafascynowany i przerażony. Wiedziałem już wtedy, że nie mogę dopuścić do paniki. Panika nie wyprowadzi mnie z lasu, tłumaczyłem sobie w myślach. Nic nie pomoże bieganie na oślep i w kółko po lesie. Czasami przychodziła mi do głowy taka myśl, że być może robię z siebie idiotę a gdzieś tam za wzgórkiem znajdują się domy czy szlak. Ale kiedy puszczałem się biegiem w wybranym kierunku za wzgórze, napotykałem kolejne a potem kolejne i tak bez ustanku.
    
    Czas mijał nieubłaganie a słońce już dawno zaszło, znikło gdzieś w czeluściach drzew. Spojrzałem na zegarek i omal włosy nie stanęły mi dęba, kiedy zobaczyłem, że jest już dziesiąta wieczorem. No to pięknie, kurwa, pięknie, zakląłem i znowu ruszyłem przed siebie. Jedno jest pewne, myślałem, nie mam się, co obawiać, że napotkam tu jakąś bandę rozszalałych pseudo kibiców czy innych oszołomów. Ludzi raczej nie miałem się, co spodziewać. To by był nagłówek w gazetach. Zgubił się w górach i został rozszarpany na strzępy przez grupę zwariowanych drwali. Próbowałem drwić żeby dodać sobie animuszu. Chociaż było już ciemno, śnieg sprawiał, ...
«1234...8»