Upojeni (II)
Data: 20.11.2020,
Kategorie:
soft,
Masturbacja
szefowie,
pieszczoty,
Autor: Adrenalinaaa
Marianna siedziała na jednym ze skórzanych i wielkich foteli, a siedzisko przy jej wzroście oraz wadze, wyglądało niczym tron dla królowej. Obserwując delikatną twarzyczkę spode łba, dostrzegłam znany rozpromieniony wzrok, który pojawiał się tylko przy skupieniu się na lekturze. Romeo i Julia stanowiły faworyt, jeżeli chodziło o listę ulubionych pozycji na wieczorne, systematyczne czuwanie przy mym boku. Była to kolejna rzecz, którą doceniałam i jednocześnie w niej podziwiałam. Była przy mnie nawet w takich momentach. W chwilach smutku, gdzie upijałam się trzecią szklanką whisky. Całkowicie stłamszona przez dzisiejsze obowiązki i stres, musiałam odpocząć. Zwyczajnie w świecie chciałam urwać się od kombinatoryki oraz wyłączyć mózg. Z rozczochraną fryzurą, łzami na policzkach, popijałam brązowy płyn, który jedynie w pierwszych sekundach smakowania, był jak przełykanie paczki igieł.
Oblizując usta, odstawiłam pustą szklankę i na moment zamknęłam oczy. Cisza, w której trwałyśmy, panowała dobre dwie godziny. W końcu zdecydowałam się rozpocząć bardzo ważną rozmowę. Od kilku miesięcy zbierałam się na odwagę, by móc przekonać ją do walki o samą siebie. Musiałam jednak obrać bardzo delikatną taktykę.
- Chciałabyś się zakochać? - wzrok powędrował w moją stronę. Przerażone niebieskie oczy mówiły więcej od jej gestykulacji, gdy się denerwowała. Kto wiedział o jej schorzeniu? Tylko ja.
Marianna milczała od szesnastego roku życia. W jednej sekundzie, gdy życie jej mamy odebrał ...
... pijany kierowca, coś wydarło z niej chęć mowy. Ostatni krzyk, jaki z siebie wydała zapewne nadal dudnił w uszach lekarzy oraz pielęgniarek. Takich rzeczy się nie zapomina. Terapeuci głowili się i troili, aby odzyskała zdolność mowy, ale na próżno. Bo coś się zblokowało. Coś zabrało z niej ochotę do dzielenia się swymi myślami. Kilka lat samotności, w którą nikt nie chciał wejść z buciorami, przerwało nasze przypadkowe spotkanie. Ja uczyłam się języka migowego, a ona uczęszczała do grupy pomocy dla chorych na mutyzm. Praktyki przerodziły się w przyjaźń. Tę damską przyjaźń, która była owocem popieprzonych i bolesnych doświadczeń.
„Nie” - pokręciła głową w ramach protestu. Znałam ją jednak jak własną kieszeń. Strach, który odebrał jej podstawę do komunikacji międzyludzkiej, chciał zabrać o wiele więcej. Miłość i namiętność bowiem nadal na nią czekały. Pewne aspekty kobiecego świata nieodkryte przez nią, musiały nadejść. I choć broniła się przed tym rękami oraz nogami, ja nie zamierzałam pozwolić jej na tak drastyczne kroki.
- Wiesz, jak poznałam Huberta? - nigdy jej tego nie opowiadałam. Choć znałyśmy swoje historie, szczegóły w nich zawarte były owiane tajemnicą. Liczył się zawsze finał. Powód tego, kim dziś byłyśmy. Tak przynajmniej tłumaczono nam to na terapii.
Podekscytowana nadchodzącymi wieściami, odłożyła książkę i wyprostowała ciało. Niewiele osób było żywnie zainteresowanych moim życiem. Wręcz przeciwnie, każdy miał nas gdzieś, aż do momentu nadejścia punktu ...