1. Upojeni (II)


    Data: 20.11.2020, Kategorie: soft, Masturbacja szefowie, pieszczoty, Autor: Adrenalinaaa

    ... zwrotnego, w postaci jednego złego dnia.
    
    - Był bardzo pewny siebie. Typ cwaniaka. - prychnęłam pod nosem, jakbym chciała wyśmiać komizm całej sytuacji. Przecież jako młodzi ludzie, byliśmy tak różni, a jednak stworzyliśmy coś bardzo trwałego. - Uwielbiał prowokować. W ten sposób radził sobie ze stresem. Nie miał idealnego dzieciństwa, więc kto niby... nie ważne, zresztą. - machnęłam dłonią i szybko ucięłam temat.
    
    Marianna zareagowała, tak jak mogłam przypuszczać. Zdenerwowana i zaciekawiona szybko usiadła na podłodze tuż obok fotela i złapała za mą dłoń. Scena rodem z Ojca Chrzestnego, w której całowano go w pierścień, niejako przypominała tę aktualną. W tym przypadku jednak całus i przylgnięcie do niej, było gestem pocieszenia, a nie wyrazem szacunku. Niebieskie oczy patrzyły tak smutno, że przegoniłam żal, rosnący pod wpływem wspomnień.
    
    - W maju chodziłam z ojcem na długie spacery. Mama była zazwyczaj nietrzeźwa albo nieobecna. To były te momenty, w których mogłam mieć tatę tylko dla siebie. - uśmiechnęłam się na samą myśl o ciszy i spokoju, który panował w moim życiu w tamtym okresie. Poza problemami z mamą jakoś sobie radziliśmy. Rodzina była rodziną nawet podczas kryzysów. - Ojciec uwielbiał las. Raz podczas spaceru zasłabł, zaczął dygotać, tak jakby poraził go prąd. Szesnastolatka bez wiedzy na temat ratunku, bez telefonu, co było tradycją naszych wypadów... - syknęłam i wykrzywiłam twarz, wrzucając do głowy okrutną wizję, w której mogłam stracić ...
    ... ojca.
    
    Blondyneczka wgapiała się we mnie jak w obraz pobojowiska po wojnie. Przerażona, próbowała wyobrazić sobie tamte zdarzenia. Chude palce mocniej zacisnęły się na mojej dłoni, którą nadal trzymała.
    
    - Nie wiadomo skąd pojawił się Hubert. Był synem leśniczego. W tamtych dniach pomagał ojcu i przypadkowo usłyszał mój krzyk o pomoc. Trzy kilometry od domu, żywego ducha w pobliżu, jakby zero nadziei. Okazało się, że mieliśmy dużo szczęścia. - przyjemniejsza część tej historii była jak kojący prysznic. Nerwy odeszły na bok niczym za dotknięciem magicznej różdżki. Taki był Hubert. Był lekiem.
    
    Na moment wstałam z fotela i uwolniłam się od delikatnego dotyku. Podeszłam do torebki i wyjęłam z niej portfel. Jedna z dobrze ukrytych przegródek skrywała zdjęcie. Fotografia przedstawiała młodzieńcze lata. Ognisko u jednego z kolegów Huberta, który już wtedy przepowiedział nam wspólną przyszłość, a przecież byliśmy jedynie nieznajomymi z podobnym poczuciem humoru.
    
    - Na tym ognisku mnie pocałował. - podałam jej zdjęcie i znów usiadłam na swoim miejscu. Ciężar zmęczenia i tęsknoty przygniótł mnie mocniej niż zwykle. - Dałam mu w twarz.
    
    Marianna nie dowierzała i nadal wgapiała się w zdjęcie. Zahipnotyzowana skupiała wzrok na uśmiechniętym mężczyźnie, który przytulał się do mnie. Gdy zobaczyłam w niej iskrę nadziei, odetchnęłam z ulgą. Być może mogłabym pomóc jej stanąć na nogach i zaryzykować. Ta historia bowiem nie była opowiadana na próżno. Jeśli miałam nią komuś pomóc, to właśnie jej. ...
«1234...8»