Walka z wiatrakami cz. III
Data: 03.07.2019,
Autor: valkan
... wybuchnę.
Przestała, a ja zdyszany zapytałem:
- Jak to zrobimy?
Majka bez namysłu wskazała na swoje figi, mówiąc:
- Zdejmij je ze mnie.
Złapałem za nie jedną ręką i mocno pociągnąłem. Materiał był słaby i szwy zaraz puściły.
Będąc już całkowicie naga, Majka, usiadła na mnie, nabijając się na mojego członka. Marzyłem o tej chwili przez pół roku. Wypukłości i wgłębiania naszych ciał pasowały do siebie idealnie. Spoiliśmy się w jedność i stanowiliśmy teraz całość. Było to najwspanialsze uczucie na świecie. Potem zaczęła się poruszać, na przemian wznosząc i opadając. Świadomość rozkoszy jaką jej dawałem, sprawiła, że podniecenie rozpaliło mnie jeszcze bardziej. Chwyciłem ją za pośladki i teraz sam poruszałem nią w górę i w dół. Jej łechtaczka przyciśnięta do mojego podbrzusza wyglądała zjawiskowo i w tym momencie koncentrowałem się wyłącznie na niej i chłonięciu rozkoszy.
Wyczułem, że stara się powstrzymać, czekając na mnie, by razem osiągnąć spełnienie. W końcu mocny ruch moich bioder sprawił, że przez ciało Majki przeszedł piorunujący dreszcz. Jęknęła głośno, gdy jej ciało od środka zalała fala gorącego strumienia.
Opadła na mnie, przywierając całym ciałem. Drżała na całym tułowiu, dysząc głośno.
- Jesteś kochany – powiedziała.
Uśmiechając się do siebie, założyliśmy ubrania. W ...
... dalszym ciągu nie mogłem uwierzyć, że Majka przebaczyła mi. Nie wiedziałem czy to przeznaczenie doprowadziło nas do tego miejsca, w którym obecnie się znajdowaliśmy. W sumie nie miało to znaczenia. Liczyła się tylko ta chwila, która była idealna.
- Wyjdziesz za mnie, Majka? – nagle zapytałem.
Świat nie zatrzymał się nawet na chwilę, tak jak myślałem, że będzie, kiedy ją o to zapytam. Została tylko cisza i to wzgórze, na którym staliśmy, ja i Majka.
- Oczywiście, że tak – w końcu odpowiedziała zarzucając mi ręce na szyję.
Kilkanaście miesięcy później, gdy stałem w szpitalnej sali, z moim właśnie narodzonym synkiem na rękach, pomyślałem, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Leżąca na łóżku Majka była potwornie zmęczona porodem, ale mimo wszystko się uśmiechała, tym wspaniałym dziewczęcym jeszcze uśmiechem.
Z noworodkiem na rękach, podszedłem do okna. Był piękny zachód słońca, prawie taki sam, jak w dniu, w którym się poznaliśmy. Zmrużyłem oczy. Nie wiem przez jak długo stałem i spoglądałem na piękną panoramę wieczornego miasta. Dochodziło do mnie wiele dźwięków, ale ja czułem, że wszystko jest w porządku, tak jak powinno być. Wiedziałem, że teraz jest idealnie, że teraz jestem w miejscu, w którym zawsze chciałem być. Wiedziałem, że to powinno skończyć się właśnie tutaj, w taki sposób.