-
Kroniki Wampirów (I). Wieczna Wojna
Data: 23.12.2020, Kategorie: wampir, Fantazja Autor: Megan_Star
... Rzadko kiedy mogły tworzyć luźną aureolę wokół jej głowy. Miała piękne fiołkowe oczy. - Powinnaś być ostrożniejsza Diano. – powiedziała do minie uśmiechając się słodko. - I to tyle? – Markus uniósł brwi. – Żadnego "Źle zrobiłaś. Należy ci się kara. Nici z najbliższego kieszonkowego". – w komiczny sposób starał się naśladować głos mamy. - Nie tym razem synku. – uniosła jego grzywkę i pocałowała go w odsłonięte czoło. Markus szybko poprawił swoją fryzurę, mierzwiąc ją jeszcze bardziej. Jego proste włosy zawsze wyglądały świetnie. Uśmiechnął się i poszedł do pokoju. - Jestem głodna mamuś! – powiedziałam słodziutkim głosikiem. Usiadłam przy stole. Mama uśmiechnęła się słodko i wyjęła zapiekankę z lodówki. Pewnie zrobiła ją mamy przyjaciółka Jasmin. - Smacznego. – Lambert wkroczył do kuchni. Był jednym z moich najstarszych braci. Z tego co tata mówił, mama była tak zafascynowana twórczością Sapkowskiego, że dwóch z jej synów dostało imię po wiedźminach mieszkających w KaerMorhem. Według mnie bardzo trafnie je wybrała. Na twarzy Lamaberta zawsze gościł kpiarski uśmieszek. Uwielbiał wrzeszczeć i sprzeczać się. Wypisz, wymaluj wiedźmin Lambert. Coen był młodszy od Lamberta. Znacznie bardziej go lubiłam. Był zawsze uśmiechnięty. Opiekował się mną i resztą młodszej części rodziny. - Dzięki. – powiedziałam wkładając widelec do ust. - Nie idziesz do braci? – zapytał mnie. Jego błękitne oczy wpatrywał się we mnie. - Dopiero co wstałam. – odparłam talerz na bok. ...
... – Byłam tak zmęczona, że musiałam się położyć. - Masz szczęście, że na razie nie przeszkadza ci słońce. Według dziwnych legend wampiry spalają się w słońcu. Nie prawda! Możemy normalnie funkcjonować w dzień. No powiedzmy. Jedyny problem jest taki, że nasz wyczulony wzrok źle reaguje na długotrwałe przebywanie na słońcu. Oczy zaczynają nam łzawic, poczynają piec. Tak jakby siedziało się cały tydzień przed komputerem. Z wiekiem uodparniamy się na to. Najstarsi z rodziny Andrews funkcjonują jak normalni ludzie. No... prawie. Nadal muszą pić krew. - No, ale jeszcze będziesz miała ten problem. – poklepał mnie po ramieniu. Usiadł koło mnie i zaczął głośno rzuć gumę. - Co ty robisz? – zapytałam. - Żuję gumę. – przybliżył swoją twarz do mojej i nadmuchał balonik. Ten pękł tuż przy moim nosie. Debil wiedział, że nienawidzę zapachu mięty. To, że nie jestem wampirem nie oznacza, że mam węch jak zwykły człowiek! Odsunęłam się prędko. Lambert uśmiechnął się upiornie. Jego ulubione zajęcie to kokietowanie młodych cycastych panienek i denerwowanie mnie. - Jesteś okropny! – syknęłam przez zaciśnięte zęby. - Nie komplementuj mnie tak, bo się zawstydzę. – zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie w policzek. Ostry zapach mięty przyprawił mnie o mdłości. - Blee! – skrzywiłam się. Kopnęłam go w kostkę. Lambert zaśmiał się głośno i poszedł dołączyć do reszty rodzeństwa. - Jesteście okropni. – westchnęła mama. - Ale to on zaczął! – powiedziałam i wstałam od stołu. ...