1. Oaza


    Data: 31.12.2020, Kategorie: Zdrada Romantyczne Autor: Pavo

    Głośny, jednostajny dźwięk stawał się coraz bardziej uporczywy. Paweł starał się zlokalizować jego źródło ale nie był w stanie, mógł tylko kręcić się dookoła i wymachiwać rozpaczliwie rękoma, podczas gdy świat wokół niego wirował a on sam zapadał się w przerażającej dziurze która wydawała się nie mieć dna... Nie mógł tego wytrzymać, czuł że zaraz pęknie mu głowa...
    
    - Wyłącz ten pieprzony budzik!
    
    Otworzył oczy. Przerażające obrazy zniknęły, zastąpione bielą sufitu, w który teraz tępo się wpatrywał. Jednak fonia nie zmieniła się – wciąż słyszał dźwięk alarmu, do którego doszły jeszcze kierowane w jego stronę pretensje.
    
    Błyskawicznie zerwał się z łóżka, przemierzając dwa kroki ku szafce na której zostawił na noc telefon. Zagłuszył go, jednak wskutek pośpiechu nieopatrznie uderzył się w piszczel. Odruchowo syknął z bólu.
    
    - Uważaj trochę! Do cholery, nie możesz choć trochę uważać?! – słowa te wykrzyczane zostały już w całkowitej ciszy, co spotęgowało ich siłę.
    
    - Nie zrobiłem tego specjalnie! – zaprotestował, zanim zdążył ugryźć się w język. Błąd, duży błąd. Nigdy nie odpowiadaj. Nie reaguj na zaczepki. Nie daj się sprowokować!
    
    - Zamknij się! Zamknij się, kurwa, i daj mi spać!
    
    Na to już nic nie odpowiedział. Pospiesznie zebrał z pokoju wszystkie potrzebne o poranku rzeczy, które profilaktycznie przygotował sobie wczorajszego wieczora, od ubrań po torbę z komputerem, i ewakuował się z pokoju zamykając drzwi najciszej jak tylko potrafił.
    
    Zrzuciwszy rzeczy na ...
    ... krzesło w kuchni, roztrzęsiony, przystąpił do szybkiej porannej toalety, a następnie – do jeszcze szybszego śniadania. Marzył tylko o jednym: o jak najszybszym wyjściu z tego domu. O ile można nazwać domem miejsce do którego najchętniej by się nie wracało, a każda myśl o powrocie powoduje mdłości i bóle brzucha.
    
    Popijając herbatę nie rozmyślał o poranku. Tak naprawdę, nie różnił się on wiele od innych. Typowe koszmary senne i standardowy atak na niego za niewyłączony w porę budzik. Jak pamiętał, od wielu miesięcy nie udało mu się zagłuszyć telefonu w taki sposób by nie zostać okrzyczanym. Dzisiaj i tak było nieźle. Naprawdę, bywało gorzej, powtarzał sobie w myślach, nie wiedząc jednak czy ma z tego powodu śmiać się czy płakać. Wyjrzał przez okno; pogoda bardzo dobrze odzwierciedlała stan jego samopoczucia. Poranna mgła z trudem ustępowała miejsca zimnemu grudniowemu dniu. Pozbawione liści drzewa stały niewzruszone, nieniepokojone przez najmniejszy powiew wiatru. Ludzie – czy raczej ich kontury, wciąż ledwie widoczne we mgle – zdawali się snuć bez celu, bez przyczyny, bez sensu.
    
    Szare miasto szarych ludzi wyglądało na umarłe, tak jak on czuł się umarły od jakiegoś czasu. Zastanawiał się, co trzymało go w tym czymś co kiedyś było związkiem, a z czasem zamieniło się w otwartą wojnę? Chociaż może „otwartą” było złym słowem. On był atakowany, owszem. Ale nie starał się bronić ani kontratakować, wydawało mu się bowiem że jedyną nadzieją na przetrwanie jest bierność. Czuł się ...
«1234...9»