1. Alicja - trzecia niespodzianka, cz. 5. Dokonczenie.


    Data: 04.03.2021, Kategorie: Pierwszy raz Autor: Tomnick

    ... pani Basia pyta ją o samopoczucie, bo Alicja bardzo pobladła. Coś nieskładnie mruczy o niskim ciśnieniu, powtarza pożegnanie, z trudem próbując uśmiechnąć się i opuszcza salon.
    
    *
    
    Idzie przed siebie, przechodzi przez ulicę. Kilka minut później trafia do parku. Siada na ławce. Wtedy dopiero odreagowuje. Płacze. Kiedy wreszcie opanowuje emocje, wyciera łzy, poprawia makijaż i idzie do pobliskiego kiosku. Kupuje papierosy i zapalniczkę. I chusteczki. Wraca do parku. Na jej ławce siedzi jakaś całująca się para. Na ich widok irytuje się, a po chwili ma mdłości. Wybiera inną ławkę, ale drogę zagradza jej śmierdzący i nachalny pijaczek.
    
    – Szaaa-now-na kie-roooow-nicz-ko, maaaa pani pa-pa-pie-ro-saaa? – pyta, chwiejąc się na nogach. Nie pozwala jej przejść. Ale w tle spostrzega patrol straży miejskiej i sam odwraca się, zaskakująco szybko odchodząc.
    
    Alicja chce być sama. Siada na pustej ławce i drżącymi dłońmi otwiera paczkę. Dawno nie paliła. Dzisiaj, teraz musi! No, już! Krztusi się. Zaciąga się jeszcze dwa razy i rzuca papierosa na ziemię. Gasi go szpilką. Po chwili sięga do paczki i wyjmuje drugiego papierosa. Dłonie nadal drżą, ale zapala go i znacznie spokojniej pali do końca. Patrzy przed siebie. Na razie nie myśli. Nie chce o niczym myśleć! Wie, że jej związek z Bogdanem zakończył się. Na dzisiaj wystarczy jej wiadomości. Może jutro podejmie jakieś decyzje. Czas na zakupy! I nadal siedzi nieruchomo na ławce. Mija kwadrans. Zapala kolejnego papierosa. Wypala ...
    ... całego. Nadal nie ma siły wstać. Mija kolejny kwadrans. Pali kolejnego papierosa. Również do końca. Mdli ją. Siada wygodnie i głęboko oddycha. Po jakimś czasie mdłości prawie mijają. Wreszcie podnosi się z ławki i idzie na zakupy. Wsiada do autobusu i wraca do siebie. Zbliżając się do bloku, uprzytamnia sobie, że zapomniała skasować bilet.
    
    – Mam to w dupie! – wściekła wzrusza ramionami. Wściekła, bo nie lubi, kiedy emocje biorą górę. Zawsze taka opanowana. Jaki to byłby wstyd, gdyby była kontrola. – Gówno mnie to obchodzi! – Pozwala sobie na kolejny wulgaryzm. Jednak nie łagodzą jej bólu.
    
    Już jest w mieszkaniu. Zdejmuje szpilki, chowa zakupy. Była głodna, więc teraz powinna coś zjeść. Ale nie ma ochoty na jedzenie. Kiedy myśli o kanapce, znowu ma mdłości. Szybko idzie do pokoju, wyjmuje kieliszek i butelkę koniaku. Patrzy na kieliszek, wzrusza ramionami i przyciska butelkę do ust. Kilka łyczków. Ma wrażenie, że jest jakiś słaby. Dopiero po chwili czuje jego moc. Krztusi się, kaszle, z trudem łapie oddech. Łzy stają jej w oczach. Macha ręką. Bierze kilka głębokich oddechów i poprawia solidnym haustem. W pokoju robi się gorąco. Zdejmuje żakiet, spódniczkę, bluzkę i rzuca na krzesło. Nie trafia. Zdejmuje perły. Kładzie na stół. Przechyla butelkę. Kolejny haust? Nie, tylko kilka drobnych łyczków. Kładzie się na wersalce i patrzy w sufit.
    
    – Na dzisiaj dość – decyduje. Kolejny łyk koniaku. Drżą jej ręce. Znowu pali ją gardło i płyną łzy z oczu. Jeszcze jeden łyk. Z pewnym trudem ...
«12...678...»