Marta i tajemniczy ogród
Data: 11.03.2021,
Kategorie:
ogród,
pończochy,
upskirt,
Brutalny sex
Autor: historyczka
... salonów. Podobno szpieg, a wcześniej stambulska kurtyzana i niewolnica sułtana. Zawładnęła sercem Potockiego…
– No to nieźle musiała zawładnąć, że zafundował jej ogródek na stu osiemdziesięciu hektarach! Tam są pono cuda! Podziemny kanał łączący stawy, gondole, labirynty… Sebastian mówił, że to kosztowało fortunę! Dwadzieścia milionów złotych, a to nie takie złote co teraz…
– Niebywałe… ale ciekawe jaką fortunę pochłonął ten ogródek? Sebastian rzeczywiście musiał znaleźć prekolumbijskie skarby albo zyskownie handlować tymi narkotykami.
– Ech paniusiu, co ja będę mówił, dlatego tak podpadł razem z tym Amerykańcem, mafii kolumbijskiej. Podobno strasznie go szukali, a on się ukrywał przed nimi jak mógł!
– A więc ten wypadek… wybuch… to nie przypadek?
– Mówiłem, nawet ciała nie było co identyfikować.
Marcie dało to wiele do myślenia. Weszli do groty.
– Ale uwaga! Tu mieszka Duch Gór Apu, a on przepada za takimi słodkimi dzierlatkami!
– Och panie Bartłomieju… ależ kawalarz z pana!
– A może to wcale nie żarty?
Podążali w głąb. Wujek Sebastian zadbał, żeby jaskinia miała nawet sztuczne stalaktyty i stalagmity.
– Niech nasza paniusia uważa, żeby się na jaki nie nadziała! Ha ha ha!
Grota przechodziła w tunel, który miał kilka zakrętów, więc w pewnym momencie nie było widać światła dziennego. Marta, obdarzona nad wyraz bujną wyobraźnią, już niemal czuła, że dopada ją potwór – Apu, owy - Duch Gór – najpierw obściskuje, gniecie, a potem wciska jej pod ...
... spódnicę gigantyczny stalagmit.
Wtem nagle czyjaś ręka złapała ją za pupę.
– Ojej! Panowie… który to? Proszę przestać…
– Jacy panowie? To nie my… – Tubalnie w tunelu zaśmiał się stary donżuan. – To widocznie Apu.
Nachalna ręka złapała mocniej.
– Achhhh! – Marta próbowała uciec do przodu, ale tu drogę zagradzał jej jeden z mężczyzn.
Dłoń zacisnęła się na pośladku, jak imadło.
– Auuuaaa! Proszę mnie puścić… – Kobieta nie wiedziała, do kogo ma się zwracać.
Czuła jak bardzo ekscytuje ją ta sytuacja - to, że jest bezradna, bezbronna, a do tego nie wie, kto zgniata jej tyłek.
Drugie tajemnicze łapsko wylądowało na jej biodrze. Bawiło się nim, jakby chciało rozpoznać kształt. Nauczycielka miała wrażenie, że w okolicy brzucha dołączyła trzecia dłoń… a potem czwarta.
Poczuła się osaczona. I bezwolna. Zwłaszcza, gdy łapy poczęły po niej wędrować.
– Ej, panowie… na co wy sobie pozwalacie?
– He He He! – Rubaszny głos Bartka rozpoznała natychmiast – To nie my! To Apuuuu! Ha ha ha.
Wtedy dłoń wędrująca od biodra, sięgnęła miejsca tuż pod jej biustem. Zadrżała.
– Nie! Nie… – prosiła coraz bardziej zrezygnowanym głosem. W głębi duszy jednak chciała tego. Chciała poczuć uścisk męskich dłoni na swych piersiach.
Chciała, żeby stało się tak, jak kilka lat temu na wiejskim weselu, kiedy to w szatni nagle zgasło światło i dorwało ją dwóch starszych, popitych wujków panny młodej. Do tej pory podnieca ją wspomnienie tego, jak czuła się zdana na ich łaskę ...