Marta i tajemniczy ogród
Data: 11.03.2021,
Kategorie:
ogród,
pończochy,
upskirt,
Brutalny sex
Autor: historyczka
... i niełaskę, jak protestowała... jak się opierała… czy raczej próbowała opierać… Zupełnie nadaremno. Pamięta to nad wyraz dokładnie, jak wymacali ją wówczas bezlitośnie. Wspomienie to powraca dość często.
Teraz, w jakini czuła się podobnie. Zorientowała się, że do pierwszej dłoni, operującej pod jej piersiami, dołączyła druga. Dwie pozostałe ręce, jakby bardziej nieśmiałe, chwyciły za biodra. Jeździły po nich, w górę i w dół, badały te krągłości. Najpierw delikatnie, ale już po chwili bardziej stanowczo. Suwały się od talii aż do miejsca nad kolanami. Wreszcie, jakby nieco wstydliwie, podążyły na uda. Badały je przez spódniczkę, ale wkrótce zjechały niżej. Gdy sięgnęły poza granicę materiału spódnicy i dotknęły ud chronionych jedynie przez materiał pończoch, zadrżały. Zaczęły wracać do góry, jakby chciały wtargnąć pod kieckę. Marta śledziła te ruchy z uwagą, maksymalnie podekscytowana.
"Dokąd trafi buszujący łupieżca… Czyż moja rozkloszowana spódniczka sama się nie prosi, żeby przekroczył próg… i wtarabanił się pod nią…?"
Na to tajemniczy szabrownik nie miał dostatecznie dużo odwagi. Drżące dłonie prześliznęły się do góry i ponownie błądziły po biodrach, mocno ściskając. Delektował się nimi, jakby chciał ich kształt zapamiętać do końca życia. Wreszcie przemieścił się wyżej, na brzuch. Badał go starannie. Stymulowało to Martę.
"Gładzi mnie, jakby gładził ciążowy brzuszek… a może… coś takiego go właśnie podnieca…?"
Tymczasem ręce okupujące brzuch zetknęły się z ...
... tymi operującymi pod biustem. Wtedy te, jakby poczuły zagrożenie swojego terytorium, wtargnęły na piersi nauczycielki, oznajmiając: to moje!
– Proszę… nie! – krzyknęła Marta w reakcji na nagłą agresję.
Agresor nie tylko nie posłuchał, ale wręcz solidniej objął piersi, obejmując władztwo nad podbitym terytorium. Kobietę to rozpalało.
"Zupełnie tak, jak na tym weselu… Tak samo mnie wtedy trzymali… Albo mocniej... Stali się brutalni. Nawet rozerwali mi sukienkę i urwali ramiączko stanika. Ależ wtedy dali mi popalić! Czy teraz czeka mnie to samo?"
Tymczasem dłonie odbywały wędrówkę po dorodnym biuście. Upajając się tym. Przez cienką bluzeczkę i stanik, napsatnik wyczuwał jędrne ciało. Uścisnął je.
– Ach… Proszę mnie puścić… – Marta doskonale zdawała sobie sprawę, że błagalny ton jej głosu jeszcze silniej stymuluje agresora.
"Ciekawe do czego się posunie? Będzie mocniej mi je ściskał? Czy może bezczelnie wtranżoli swą wielką grabę pod bluzkę?"
Istotnie, wzdychanie Marty, jej prośby, potęgowały pobudzenie ciemiężcy. Suwał dłońmi po piersiach, jakby je smarował. Bawił się nimi: zbierał je i łączył aby spłaszczyć.
Marta próbowała odepchnąć ręce z biustu, ale przynosiło to przeciwny efekt. Jakby nie chcąc wypuścić ze szponów swej zdobyczy, napastnik tym bardziej zapamiętale zaciskał na niej palce. Wreszcie zaczął gnieść piersi jakby wyrabiając ciasto, wyraźnie chcąc się nimi nasycić.
– Ochh… ochh… – wzdychała Marta.
"Dokładnie jak na tym weselu! Tak samo ...