Kochankowie z przypadku
Data: 01.04.2021,
Kategorie:
sąsiad,
kochankowie,
Klasycznie,
Romantyczne
Autor: Eunomia
Agata cieszyła się błogim spokojem w przydomowym ogródku. Weekend bez dwójki jej ukochanych dzieci wydawał jej się spełnieniem marzeń, bo choć kochała je najmocniej na świecie, pragnęła paru chwil tylko dla siebie, bo od śmierci męża nie miała ich niestety za wiele.
Z Rafałem poznała się jako nastolatka na imprezie urodzinowej jednej ze wspólnych znajomych. Od pierwszej chwili coś między nimi zaiskrzyło. I te iskry zaprowadziły ich przed ołtarz dwa lata później, kiedy to Agata miała dziewiętnaście, a Rafał dwadzieścia trzy lata. Wszyscy byli za ich ślubem, gdyż od początku wiadomo było, że są dla siebie stworzeni. Na drugim i czwartym roku studiów Agata urodziła dwoje dzieci – starszego Igora i młodszą Klementynkę. Od narodzin Igora poczuli się prawdziwą rodziną. Jednak ich sielanka nie trwała długo. Rafał z zawodu był wojskowym. Dostał propozycję rocznego wyjazdu do Afganistanu, zgodził się, choć żona namawiała go niejednokrotnie do rezygnacji. Dwa tygodnie przed planowanym powrotem dywizjon Rafała został ostrzelany, on jako jedyny zginął. W taki sposób Agata w wieku zaledwie dwudziestu dziewięciu lat została wdową z dwójką małych dzieci. Po pierwszym szoku i największej fali cierpienia musiała się podnieść, bo miała dla kogo żyć. Dzięki pomocy rodziców i teściów rok po tragedii przeprowadziła się do wymarzonego domku na obrzeżach miasta. Planowali wprowadzić się do takiego z Rafałem, kiedy miał wrócić z Afganistanu, bo oboje uwielbiali klimat nie miast, ale jeszcze nie ...
... wsi.
Z samego rana jej teściowie zabrali dzieci na weekend do siebie, by mogła spokojnie odetchnąć. Kibicowali i wspierali Agatę, bo choć dla nich śmierć syna była tragedią, sami uważali, że synowa nie może być do końca życia sama. Przecież miała dopiero trzydzieści dwa lata!
Największym relaksem dla Agaty była praca w ogrodzie. Uwielbiała zajmować się kwiatami, a samotna sobota była wprost do tego stworzona. Zajęta pracą w ogrodzie nie zauważyła gościa, który stał przy bramie jej posesji.
- Przepraszam! – nieznajomy zaczepił Agatę, a ta drgnęła przestraszona. Odwróciła się i zobaczyła przy bramie mężczyznę. Wysokiego, dobrze zbudowanego, lecz szczupłego szatyna z dosyć krótką, ale rozwichrzoną fryzurą. Agata podeszła do bramy.
- Dzień dobry, mogę w czymś pomóc? – grzecznie się przywitała, bo nie rozpoznawała w przybyszu nikogo znajomego.
- Dzień dobry. Nazywam się Robert, będę pani sąsiadem. W zasadzie to już jestem. Od czterech godzin. – Wyciągnął rękę na przywitanie.
- Agata, miło mi. Nie wiedziałam, że ktoś się wprowadza do tych domków. Czyli koniec bycia jedyną mieszkanką tej ulicy? – zażartowała, a Robert się uśmiechnął.
- Na to wychodzi. Chciałem się zapytać, jak się pani tutaj mieszka, bo nie znam tutaj nikogo, a do Polski wróciłem po siedmiu latach zagranicznej tułaczki. Zechce mi pani pomóc? – uśmiechnął się uroczo.
- Może przejdźmy na ty? W końcu będziemy sąsiadami. – zaproponowała Agata, która sama zdziwiła się swoją odwagą. Przecież znała ...