W świecie kłamstw rozdział 31
Data: 12.05.2019,
Autor: elenawest
... Były lekko otwarte, a doskonale pamiętała, że zamykała je, gdy zaczęła przeglądać papiery, bo przeciąg rozdmuchał je po całym salonie. Zmarszczyła brwi i ruszyła w tamtym kierunku. Ben podążyl za nią spojrzeniem, wybierając jednocześnie numer alarmowy.
- Henry! - wrzasnęła Asia, czując coraz większą panikę. Musiała znaleźć malca, od tego zależało dosłownie wszystko. Przeczesała każdy centymetr ogrodu, zaglądając pod każdy krzak i zakamarek, który przyszedł jej do głowy, by w końcu całkowicie zrezygnowana wrócić do domu. I w momencie, gdy podeszła do przesuwnych drzwi, słysząc, jak Ben rozmawia na podjeździe z policją, która najwyraźniej zdążyła już przyjechać, dostrzegła jeden bardzo istotny szczegół, niewielki bucik wystający zza sterty drewna. Podeszła tam, marszcząc brwi i zajrzała za niewielką palisadę. Henry siedział spokojnie na gołym betonie, zakrywając uszy łapkami i zaciskając mocno oczy. Dotknęła ostrożnie jego ramienia. Pisnął i spojrzał na nią przestraszony. Westchnęła ciężko i wzięła go bez słowa na ręce. I ona i chłopiec drżeli, tyle że z zupełnie odmiennych powodów. Wstała i ruszyła ponownie do domu, w przejściu nieomal zderzając się z policjantami. Kątem oka zauważyła, jak Ben usiadł sobie gwałtownie na najbliższym krześle.
- Twój syn jest cały i zdrów — powiedziała, gdy już cała kołomyja się skończyła i radiowóz wreszcie opuścił jej podjazd. To były pierwsze słowa, jakie wypowiedziała do niego bezpośrednio od odnalezienia chłopca.
- Powiedział mi, ...
... że się przede mną schował, bo chciał, żebym go szukał i się nim zainteresował — odparł Ben. Jego słowa zabrzmiały żałośnie. Spojrzał na nią z mieszaniną wstydu i pokory.
- I miał całkowitą rację — syknęła, zakładając kurtkę.
- Idziesz gdzieś? - zdumiał się.
- Owszem, wychodzę. Muszę ochłonąć, a nie uda mi się tego zrobić tutaj. A ty się lepiej zastanów, czy jeszcze chcesz tu mieszkać, a jeśli tak, to kto popełnił błąd...
- Asia, ja... - zaczął, lecz uniosła ostrzegawczo palec, więc natychmiast zamilkł.
- Nie teraz — zabrała klucze i w sumie tyle ją widzieli.
Wróciła cztery godziny później, ukurzona i wciąż wściekła. Wsadziła klucz w zamek, gotowa, że będzie musiała go przekręcić i zamarła, gdy nawet się nie poruszył. Nacisnęła cicho klamkę i weszła do środka. W salonie paliło się światło. Odwiesiła kurtkę byle jak i ruszyła dalej. Ben spał zwinięty na kanapie, Henry w swoim pokoju przykryty kołdrą po sam nos.
Usiadła w fotelu i czekała. Miała zamiar poważnie porozmawiać z tym kretynem. Obudził się jakieś piętnaście minut później i widząc, że Joanna nareszcie wróciła, usiadł natychmiast prosto.
- Asia — chrypnął.
- Powiedz mi — zaczęła w miarę spokojnie. - Jak to jest, że gdy coś się dzieje, to według ciebie zawsze jest to moja wina? I zamiast przeszukać cały pieprzony dom, sprawdziłeś tylko jeden pokój i miałeś czelność twierdzić, że zgubiłam twojego syna!
Skrzywił się, słysząc w jej głosie oskarżycielski ton.
- Joanna...
- Odpowiedz na moje ...