-
Pani Wisłowska (VIII) - Finał
Data: 15.07.2019, Kategorie: Sex grupowy nauczycielka, uczniowie, Autor: Sztywny
... że życie każe im się rozejść w swoje strony. Siedział na parapecie, wymachując nogami, jak za szczeniackich lat. W głowie miał kojącą pustkę, nieskażoną żadną myślą. Korytarzem przechadzały się niedobitki uczniów, którzy jeszcze nie zrozumieli, że rok szkolny się skończył i powinni już dawno być gdziekolwiek indziej. Obserwował twarze młodych koleżanek, ukontentowany jak się rumienią i podśmiewają na jego widok. Kiedyś wyśmiałby każdego, kto twierdził, że stanie się popularny wśród płci przeciwnej, a poderwanie dziewczyny będzie tak proste, jak przywitanie się. - Cześć dziewczyny. - Hej. - Dwie koleżanki zatrzymały się, wstrzymując oddech. - Co robicie po południu? - Idziemy do galerii. - Mogę do was dołączyć? Popatrzyły po sobie, jakby chciały od drugiej usłyszeć, że to nie sen i Konrad naprawdę chce się z nimi spotkać. - Jasne. - No to świetnie. O siódmej? - Yhm. - Nie miały siły wypowiedzieć słowa, wciąż nie dowierzając w obrót spraw. - No to do zobaczenia, moje piękne. Roześmiały się głupiutko, nie mając odwagi spojrzeć na niego. Ciekawe czy zrozumiały, że chce je zaliczyć w tejże galerii? Błogi stan przerwał znajomy chrobot drzwi Sali biologicznej. Spojrzał zaniepokojony na Martę, która szła w jego kierunku ze spuszczoną głową. Mimo opadających włosów dostrzegł, że ma zaczerwienioną twarz. Miał ochotę zerwać się i podbiec, ale zmieniła kierunek w stronę schodów, a jemu dała tylko dyskretny znak podniesionego do góry kciuka. ...
... Odetchnął. Odprowadził wzrokiem koleżankę, a sam wszedł do sali, gdzie przy biurku siedziała biologiczka. Nuciła coś pod nosem. - O to ty, kochany. Wszystko przebiega zgodnie z planem! - Nigdy nie widział jej takiej radosnej na terenie szkoły. - Co to znaczy? - Przekonałam Martę, że nie powinna usuwać dziecka i żeby nie przejmowała się Łukaszem. - Dlaczego tak ci zależy na niej? Po co ci ciężarna nastolatka? Pytał już kiedyś o to. Zignorowała go, odmawiając odpowiedzi. Lecz wtedy nie byli sobie równi, potrzebowała Konrada, jak myśliwy potrzebuje swojego psa, by pomógł mu odnaleźć zwierzynę. Czy kiedykolwiek któryś z nich chwalił się, że złapał bażanta z pomocą psa? Teraz było inaczej. Konrad awansował z bezmyślnego pomagiera do wspólnika zbrodni, a więc jako taki zasługiwał na wtajemniczenie. Przypomniał jej o tym w tonie, jakim zadał pytania. Kobieta zamknęła dziennik i popatrzyła badawczo. Zdjęła okulary, przetarła je ściereczką i oparłszy podbródek na dłoni, odezwała się: - Opowiadałam ci kiedyś o moim narzeczonym. Na bardzo długo zerwałam kontakty z mężczyznami. To był błąd, bo kiedy przyszedł ten moment, było już za późno. Spuściła głowę i przygarbiła się lekko. Pierwszy raz zobaczył w niej oznakę słabości, niespotykanej kruchości. Pierwszy raz dostrzegł normalnego człowieka z bagażem całkiem normalnych doświadczeń, jednak nic nie powiedział. - Po kilku latach odezwał się we mnie instynkt macierzyński. Niestety wszystkie próby zajścia w ciążę ...