Praca semestralna Pawla , punkt widzenia Sylwii
Data: 16.07.2019,
Kategorie:
Romantyczne
Autor: Rafaello
Mam na imię Sylwia i mam 22 lata. Od trzech lat mieszkam w Krakowie w pięknym mieszkaniu niedaleko Wawelu. Studiuje chemię na UJ. Pochodzę spod Gorlic. Jestem związana ze swoją rodziną i jak tylko mogę to ich odwiedzam. Chciałabym jednak zakochać się, poznać kogoś wyjątkowego. Właściwie, to już od dawna ktoś taki jest obok mnie, ale mnie nie zauważa...
Wiadomo, ze studenci liczą każdy grosz, więc nie mieszkam sama tylko ze współlokatorami. Dogadujemy się świetnie. Dla każdego z nas studia są najważniejsze, więc nie imprezujemy non stop, tylko głównie się uczymy. Dzielimy się obowiązkami, nie wchodzimy sobie w paradę.
Właściwie każdy z nas jest singlem, chyba, ze ktoś coś ukrywa. Nikomu chyba nie przyszło do głowy by brać ślub i zakładać rodzinę w trakcie studiów.
Tego dnia wstałam wcześnie. Miałam egzamin z chemii organicznej i musiałam się do niego odpowiednio przygotować. Nie mam na myśli jednak pozyskania wiedzy merytorycznej, bo nad tym pracowałam ostatnie trzy tygodnie. Przy tym egzaminie oprócz wiedzy liczył się także czynnik zwany szczęściem. Wszystko za sprawą specyficznego profesora, który nie za bardzo uważał kobiety jako chemiczki. Od lat po uczelni krążyła legenda, że aby studentka zdała egzamin musiała oczarować go swymi wdziękami, a nawet pokazać coś więcej niż tylko indeks.
Postanowiłam podejść do tematu inteligentnie. Nie chciałam zakładać nie wiadomo czego. Chciałam grać grzeczną dziewczynkę, uczennice i ubrać się jak na akademie, ale mocno ...
... podkreślić swoje kobiece walory. Dobrałam cienką bluzkę koloru białego i biały stanik, ale dość gruby, by przebijał i było go widać. Takie połączenie działa jak płachta na byka. Już wczoraj pomalowałam pazurki na czerwony kolor. Może to i banalne, ale zawsze robi wrażenie, zwłaszcza na Panach po pięćdziesiątce. Moja granatowo - czarna aksamitna spódnica sprawiła, ze sama o sobie stojąc przed lustrem powiedziałam seksbomba i uśmiechnęłam się szczerze. Rozpuściłam swoje blond puszyste kłaki i poszłam na egzamin.
Chemia organiczna nawet w liceum nie sprawiała mi większych trudności więc byłam przygotowana perfekcyjnie. Miałam szczęście bo szanowny Pan profesor miał dziś dobry nastrój i nie czepiał się wszystkiego. Mój strój zrobił na nim chyba wrażenie, bo dostałam czwórkę, a inne nawet bardziej wyzywająco ubrane laski trzy plus. Byłam zadowolona. Jako, ze była połowa grudnia na dworze ziąb. Zmarzłam. Chciałam tylko wrócić do domu, napić się gorącej herbaty z sokiem malinowym i położyć pod kołderką. Taki był mój niecny plan na resztę dnia.
Wydział chemii jest na Ruczaju, więc tłukłam się tramwajem przez pół miasta. W końcu dotarłam do mieszkania. Było już późne popołudnie i wszyscy siedzieli chyba w swoich pokojach. W kuchni był tylko mój ulubiony współlokator Paweł. To bardzo fajny chłopak. To właśnie jego miałam na myśli kiedy mówiłam, ze obok mnie jest ktoś, kto mnie nie zauważa. Często chciałam zagadać do niego jakoś inaczej, dać mu do zrozumienia, że patrze na niego nie ...