Maturzystka - 20.
Data: 16.05.2021,
Kategorie:
Nastolatki
Autor: Tomnick
Część 20.
– Wiesz, mówię w zaufaniu tylko tobie – zawiesza głos. – Nikomu innemu nie powiedziałabym, ale tobie ufam.
Ze zrozumieniem poważnie kiwam głową. To i tak nieistotne, bo rozmawiamy przez telefon.
– A komu poza mną mogłabyś powiedzieć? – myślę, a głośno mówię:
– Dzięki za zaufanie.
– W każdym razie czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam. Wiesz: elegancka kolacja, ja w „małej czarnej”, nastrojowa muzyka, świece, wino, wykwintne dania...
– Była pizza i frytki? – weszłam w zdanie.
– No wiesz, Grażyna! Nie żartuj!
– Nooo, nie wiem. Nie bywam na wykwintnych kolacjach. Ledwie skończyłam 18 lat. Rodzice nie zabierają mnie do znajomych. Hm, mnie na tym też nie zależy.
– No... A potem zatańczył ze mną. Ma duży salon. Świetny sprzęt...
– W spodniach?
– Nagłaśniający...
– A, rozumiem. Sorki.
– Jeszcze wypiliśmy po kieliszku wina, siadł z cygarem w fotelu i na życzenie zrobiłam striptiz. A potem zaczęliśmy kochać się. Na takiej dużej skórze z białego niedźwiedzia. Leżała przed kominkiem...
– No i? Skóra zajęła się od ognia w kominku? – nie wytrzymałam, bo Roksana jakby zacięła się.
– Przestań – prychnęła. – Seks był świetny. Rozebrał mnie i wymacał, ale jak wszedł... Zerżnął mnie na wznak, „na pieska”, na jednym, potem na drugim boku i ani razu nie wyjął fiuta! Wyobrażasz sobie?! Prosiłam o przerwę, ale nawet nie słuchał. Kiedy znowu leżałam na plecach, wtedy złożył mnie na pół, trzymał za stopy i tak walił, że aż mi chlupało w cipce! ...
... Wreszcie wyjął fiuta, ale zatkał mi usta! Obciągałam, aż zaczęłam dławić się. Dopiero wówczas zlitował się nade mną. Sapał, leżąc koło mnie, ale to ja ledwo żyłam.
– On tak bez viagry? – chciałam wiedzieć. Facet miał coś koło piątego krzyżyka.
– No co ty! Chyba nie... Przecież on nie jest taki stary!
– No chyba w wieku twojego dziadka! – prychnęłam.
– Mój dziadek już nie żyje.
– I o tym właśnie mówię!
– Grażyna, przestań...
– Uraziłam?
– Nie, ale przesadzasz. Zwierzam się tobie, a ty...
– No, już dobrze! Zapłacił ci?
– Oczywiście. Tak się umówiliśmy.
– Masz szczęście do klienta.
– To nie klient, tylko znajomy, która wspiera mnie finansowo. W zamian za seks.
– „Chcesz mieć miód, musisz zeżreć pszczoły” – zacytowałam czyjeś przewrotne powiedzenie. – Niech ci będzie. A jak zrezygnuje ze wspierania?
– To rozstaniemy się.
– To musisz ruchać się z nim jak najczęściej. Zanim siądzie mu pikawa albo skończą się pieniądze – wzruszyłam ramionami do telefonu. – Czyli co? Przyjazdy do stolicy już ci nie są potrzebne? – w pytaniu wyrażałam również moją cichą nadzieję.
– Grażynka, nie żartuj. To dwie różne sprawy.
– Tak myślałam – głośno wzdycham. Roksi może to uznać za westchnienie ulgi. Chociaż niekoniecznie. – Jeszcze coś ci zrobił?
– Jasne! – ożywiła się. – Kiedy odpoczywaliśmy, ściskał moje piersi. Podobały się jemu. No, bawił się nimi. Kiedy odpoczął, wszedł mi w dupsko!
– Co?!
– No! A jak ja byłam zaskoczona! I przerażona! ...