Zła wojna
Data: 21.05.2021,
Kategorie:
Lesbijki
bdsm
dramat,
historia,
Autor: paty_128
II wojna światowa, rok 1942. Kolejny dzień strachu przed śmiercią. Dla mnie, zwykłej mieszkanki Berlina, każdy dzień był walką o przetrwanie. Nie, nie byłam żydówką. Ani ja, ani moi rodzice. Mieszkaliśmy we troje odkąd wybuchła wojna. Nie przelewało się nam, ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Ojciec pracował w fabryce broni, matka robiła na drutach i sprzedawała. Ja nie zajmowałam się niczym, przez co miałam wyrzuty sumienia. Gdyby nie wojna, byłabym nauczycielką. Choć czasami pracowałam dorywczo za bochenek chleba i kilo ziemniaków. Byliśmy Niemcami, ale nie popieraliśmy rządów Hitlera - dlatego baliśmy się o swoje życie. Wiadomo, jedno niewłaściwe słowo, ktoś usłyszy, doniesie i po nas. Dodatkowo ojciec nie zasilił szeregów SS ani SA. Mówił, że wolałby sam zginąć niż zabić drugiego człowieka.
Jedliśmy właśnie kolację, gdy przez otwarte okno usłyszałam, że jakiś samochód zatrzymuje się na ulicy. Serce zabiło mocniej ze strachu, matka wyjrzała dyskretnie przez okno.
- Światło, już! - szepnęła i zasunęła zasłony, ojciec zamknął drzwi i zgasił światło.
- Gdzie poszli? - zapytał. Matka tylko spojrzała na nas. Wiedzieliśmy, że weszli do naszej kamienicy. Ostatnie minuty życia.
Zasiedliśmy do stołu i złapaliśmy się za ręce. Nasłuchiwaliśmy. Ku zdziwieniu, nie było słychać żadnych krzyków, strzałów ani odgłosów wyłamywania zamka. Było jakieś poruszenie na korytarzu, to wszystko. Podskoczyliśmy przestraszeni, gdy ktoś zaczął walić w nasze drzwi. Niczyje inne, tylko nasze. ...
... Czyżby ktoś doniósł?
- Otwierać, SS!
Po policzkach spływały nam łzy, szeptaliśmy sobie nawzajem "kocham".
Potężny łomot, weszli do naszego mieszkania. Przeszli przez małą kuchnię i weszli do salonu, mierząc w nas. Trzech SS-manów. Tylko trzech? Ustawili się pod ścianą, słyszałam, że nadchodzi ktoś jeszcze. I wszedł. A raczej weszła. Kobieta przed trzydziestką, bezlitosne spojrzenie zielonych oczu, czarne w nieładzie do ramion włosy, ubrana o dziwo w spodnie, na kołnierzu łamane SS, jak pozostali trzej. Weszła powoli, w oczach tamtych było widać szacunek do jej osoby.
- Wstać. - Powiedziała patrząc na nas. Więc wstaliśmy niepewnie. Podeszła do mnie. - Ty. Idziesz ze mną.
Potrzebowałam chwili by zebrać myśli i zrozumieć, co ona mówi. Jednak ona odwróciła się i wyszła. Jeden z SS-manów trącił mnie lufą. Przytuliłam mocno matkę, ojca, ze łzami w oczach żegnałam się z nimi wiedząc, że już więcej ich nie zobaczę. Tamten ponownie trącił mnie lufą.
- Jazda.
Drugi wyprowadził mnie trzymając ciężką łapę na moim ramieniu. Serce mi się krajało, gdy słyszałam szloch matki. Pilnowana przez nich nawet przez myśl mi nie przeszło, by uciekać. Zeszłam z trzeciego piętra, wsadzili mnie na pakę, usiedli obok mnie, jeden z lewej, drugi z prawej, na wprost siedział jakiś inny SS- man. Tamten trzeci zasiadł za kierownicą, a kobieta obok. I ruszyliśmy, wyjechaliśmy z mojej uliczki. Dlaczego nie zabrali kogoś jeszcze?
Zatrzymaliśmy się dopiero przed czyimś domkiem pomalowanym ...