Uklad, cz. 3.
Data: 01.06.2021,
Kategorie:
Zdrada
Autor: Tomnick
... twardym penisem. Jeszcze był dość twardy. Ale przede wszystkim gruby. Pieściłam go, nie ruszając się. Szarpanie włosów nie przeszkadzało mi.
Renia klęczała z tyłu męża. Lizała mosznę i pochłaniała ją ustami. Języczek próbowała wepchnąć do odbytu. Jak ona się starała...
– Chyba zazdrości mi seksu, wytrysku i penisa w ustach. Stąd tak gorliwie zabiega o uwagę męża – – domyśliłam się. Jednak po chwili coś mnie tknęło: – Czy ja też mam tak pieścić męża?
#
– Mariolka, czy pamiętasz... – Renia chciała upewnić się i spojrzała na mnie wymownie. Szczęk składanych naczyń w stołówce, głośne rozmowy obsługi, hałas przesuwanych krzeseł nie sprzyjały rozmowie.
– Pamiętam! – z uśmiechem warknęłam do niej i męża, więc już nie zawracali mi głowy występem. Spokojnie dokończyliśmy śniadanie, rozmawiając o planach na najbliższe dni.
Ze śniadania wróciłam sama, umyłam zęby, trochę posprzątałam, otworzyłam drzwi balkonowe, ustawiłam w nich krzesło. Po chwili zastanowienia jego przednie nogi postawiłam na balkonie. Zdjęłam majtki. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że jestem mokra! Chwyciłam książkę i usiadłam, ale nie mogłam skoncentrować się na czytaniu. Nerwowo krążyłam po pokoju. Orgazm też mnie pobudził. Czułam taki przypływ energii! Gdzieś musiałam ...
... dać mu upust! Nie wiedziałam, jak szybko nadarzy się okazja.
Do dziesiątej zostało jeszcze trochę czasu, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam i otworzyłam. Do pokoju, jak do siebie, wszedł Stefan. A raczej wpadł. Zamknęłam za nim drzwi.
– I jak? Jesteś gotowa? – nerwowo mi się przyglądał.
– Yhy – skinęłam głową. Patrzyłam i czekałam, aż wyjaśni to wtargnięcie.
W ogóle o tym nie myślał. Nie uwierzył też mojemu zapewnieniu. Zanim zdążyłam zaprotestować, wetknął dłoń pod spódniczkę i pogłaskał pupę!
– No, rzeczywiście – uśmiechnął się z ulgą.
Nawet nie krzyknęłam! Tak mnie zatkało! Obcy facet obmacuje mnie! Chciałam uderzyć go w twarz. Zrobiłam nawet krok, ale przypomniała sobie nasz seks i zrozumiałam, że już nie jest taki obcy. I już nie będzie. Moje zachowanie byłoby śmieszne. Mimo tego nerwowo oddychałam.
– No, zbieraj się! – polecił mi.
– Dokąd?!
– Jak to: „dokąd”? – spojrzał zaskoczony. – Na pokaz. Przecież rozmawialiśmy...
– Tak, ale sądziłam... – nie dokończyłam i wskazałam mu okno balkonowe.
Spojrzał i od razu zrozumiał. Uśmiechnął się pobłażliwie, jak zła nauczycielka do marnej uczennicy.
– Nieee... No coś ty? W ten sposób to można ptaki podglądać – najwyraźniej rozbawiłam go. – Chodź!
#
Cdn.