Wisienka na torcie
Data: 09.06.2021,
Kategorie:
bez seksu,
spotkanie,
Dojrzałe
obyczajowe,
Autor: Indragor
... rodzimy – uśmiechnęła się.
– No właśnie widzę – odniosłem się sceptycznie do tej wypowiedzi, mając w pamięci jej grymas bólu.
– Nie jest tak źle, tylko czasami jak źle stąpnę...
– To może niech Ogonka mnie oprowadzi – zażartowałem.
– A tam, ona może ci tylko pokazać swoją kuwetę – zaśmiała się.
Mieszkanie jak mieszkanie. Charakterystyczne w wystroju dla kobiety, ale zdziwiło mnie w sypialni wielkie łoże.
– Lubię duże łóżka – odpowiedziała – ale i tak Ogonka potrafi zająć całe, cha, cha.
Przeszliśmy do dużego eleganckiego pokoju gościnnego.
– Musimy trochę zaczekać. Krysia, wiesz, ta koleżanka, o której ci mówiłam, dzwoniła niedawno, że się godzinkę spóźni. Jeszcze jest w drodze z Łodzi. Ona ma tu w Sieradzu rodziców i w Łodzi jeszcze mają jakichś krewnych na cmentarzu. Jak przyjeżdża do Polski to zawsze tam jedzie, a dzieci mogą spotkać się z dziadkami. Jest trochę starsza od nas, czterdzieści pięć lat, pracuje jako księgowa w instytucji charytatywnej – wyrzuciła z siebie niemal jednym tchem, po krótkiej pauzie dodając: – Zrobić ci kawę a może herbatę?
– Może być kawa – odpowiedziałem po namyśle – może ci pomóc, ledwo chodzisz – zaofiarowałem się.
– Nieee, poradzę sobie. Mężczyzna w kuchni to siedem lat nieszczęść – dodała.
– To chyba chodziło o lustro – przypomniałem, ale Lilka zamiast odpowiedzi rozbawiona pokuśtykała do kuchni.
Zostałem sam na sam z Ogonką, która z poręczy kanapy naprzeciwko uważnie mnie obserwowała. Zaraz jednak ...
... pomyślałem, że będzie jej trudno przynieść kawę kuśtykając i poszedłem do kuchni, ale tylko stanąłem w drzwiach. Zrobiła dwie kawy. Dla mnie i dla siebie. Po zaparzeniu wzięła szklanki i zbliżając się do mnie wyciągnęła jedną rękę w moim kierunku.
– Trzymaj – powiedziała spoglądając bardziej na kawę niż na mnie.
Nie wiem co znowu mnie podkusiło, może te seksowne różowe spodnie. Owszem wyciągnąłem rękę, ale zamiast wziąć szklankę, lekko ująłem Lilkę za krocze, delikatnie wsuwając palce między uda. Wciągnęła krótko i głośno powietrze spoglądając w dół, nie ma się co dziwić, wyraźnie zaskoczona.
– Kurczę – odezwała się po dłuższej chwili, zbulwersowana, gdy pierwszy efekt zaskoczenia minął – ale z ciebie świntuch. Tak wykorzystać sytuację, że mam zajęte ręce i jeszcze chorą nogę i nic nie mogę zrobić.
– Przecież prosiłaś, abym potrzymał – powiedziałem, nie przestając delikatnie pieścić.
– Ale kawę, głupi. – odpowiedziała, teraz wyraźnie rozbawiona sytuacją.
– Ahaaa, przepraszam – powiedziałem, udając, że dopiero teraz zrozumiałem, o co jej chodziło.
Wyciągnąłem rękę spomiędzy ud Lilki. Przysiągłbym, że w tym momencie na jej twarzy przelotnie odmalował się wyraz rozczarowania, chociaż może był to tylko cień zawstydzenia. Wziąłem swoją kawę, a wtedy Lilka pokręciła głową z dezaprobatą i z lekkim uśmiechem powiedziała:
– Nie gniewam się, ale nie przypuszczałam, że z ciebie nadal taki świntuch.
Usiedliśmy ponownie w fotelach w pokoju gościnnym.
– Nie do wiary ...