Maskotka
Data: 10.06.2021,
Kategorie:
Romantyczne
Sex grupowy
biseksualnie,
BDSM
Autor: MarySue
... kolejne łowy.
Może słówko o mnie i o Marku.
Mark jest urodzonym samcem alfa, z wyglądu i z charakteru. Imponujący wzrost, doskonale zadbane i wytrenowane ciało, ciemne oczy i włosy, i lekko drapieżny uśmiech, na widok którego wszystkim okolicznym samicom miękną kolana. Ja przy nim wyglądam znacznie mniej efektownie, z moim raczej średnim wzrostem, dosyć szczupłą sylwetką i jasnymi, krótko ostrzyżonymi włosami.
Poznaliśmy się dzięki Erazmusowi, który umożliwił mi studiowanie w Hamburgu, rodzinnym mieście Marka. Od razu mnie zaakceptował, tak jak moją stanowczą odmowę posługiwania się moim pełnym imieniem – doprawdy, niektórzy rodzice w latach osiemdziesiątych mieli idiotyczne pomysły, i nadawali dzieciom równie idiotyczne imiona. Wszyscy się do mnie zwracają "Sam", i niech tak już zostanie.
Najpierw zostaliśmy kumplami, potem Mark odbił mi dziewczynę. Zresztą straszna suka. Rzuciła go dla jednego z profesorów, po czym z hukiem wyleciała ze studiów. A my wspólnie opiliśmy to wydarzenie, po czym trafiliśmy do łóżka. Samo życie. Popieprzone.
Po moim powrocie do kraju pozostaliśmy w kontakcie – i po skończeniu studiów zatrudniliśmy się w jednej firmie w Londynie. A po paru latach Mark został przeniesiony do jednego z polskich oddziałów, a ja oczywiście razem z nim – jako jego zastępca i prawa ręka. Nie obnosimy się raczej z naszym związkiem, tak jest po prostu wygodniej, w pracy i w ogóle – ale z pewnością coś tam o nas plotkują. Mieszkamy razem, w dużym i ...
... przestronnym apartamencie Marka na poddaszu kamienicy w centrum miasta. Ja jednak upieram się utrzymywać własne mieszkanie, miłą kawalerkę trochę dalej od centrum, na wypadek gdyby potrzeba mi było trochę przestrzeni, czasem przydaje się też jak trzeba przenocować kogoś z rodziny lub przyjaciół. Jednak najczęściej jesteśmy razem – cóż, stanowimy naprawdę zgrany team, w pracy i w życiu prywatnym. I naprawdę świetnie się razem bawimy. Zwłaszcza odkąd Mark wpadł na ten szalony, jak by się mogło wydawać, pomysł.
Niestety, życie już takie jest wredne że nie można wiecznie tylko się bawić. Po kilku tygodniach luzu w pracy zaprzęgamy się do kolejnego wymagającego projektu. Tym razem ani nasze talenty ani talenty ludzi z naszego zespołu nie wystarczają. Trzeba zatrudnić podwykonawcę z zewnątrz.
Julita jest kompetentna, zdolna, ma zabójcze nogi i olśniewający uśmiech. Od razu widzę, że wpadła Markowi w oko, zresztą na mnie tez zrobiła duże wrażenie.
- Jak myślisz, będzie chętna do zabawy? - pyta mnie Mark, kiedy jesteśmy sami.
Wzruszam ramionami.
- Możliwe, ale lepiej nic jej teraz nie proponować – mówię. - Jej część pracy jest zbyt ważna, nie ryzykujmy że się obrazi. Może jak skończymy ten projekt... - zawieszam głos.
- Musisz zawsze do wszystkiego podchodzić tak cholernie rozsądnie? - pyta z wyraźnym rozczarowaniem. - To będzie tortura, przez cały ten czas widzieć te obłędne cycki tańczące mi przed nosem, i nie móc nawet zapytać o możliwość pomacania...
Śmieję się z jego ...