Klub Royal. Wizyta domowa
Data: 22.07.2019,
Kategorie:
prostytutka,
klient,
wieczór kawalerski,
Autor: Dandelion
... czy Włosi, z którymi, wiadomo, zawsze tylko kłopoty. Trochę mnie zmartwiły te trzy godziny. Trzy godziny z jednym facetem? Co miałabym z nim przez tyle czasu robić? To się rzadko zdarzało, żeby ktoś brał dziewczynę na tak długo i z daleka pachniało jakąś perwersją. Jednak co było robić? Arbeit ist arbeit. Zresztą obecność Darka dodawała mi otuchy, wiedziałam, że skoro to on mnie wiezie, to znaczy, że wziął odpowiedzialność za mnie i będzie pod telefonem, jakby co...
Przez całą drogę próbowałam wdzięczyć się do Darka, ale jak to on, zbywał mnie. Pomimo tego, że spędziliśmy razem wiele upojnych godzin, nieodmiennie trzymał mnie na dystans. Doskonale znałam smak jego nasienia, ale nigdy nie poznałam smaku jego ust.
Dojechaliśmy, dom był raczej zwyczajny, taka willa z kutą bramą, nic szczególnie wystawnego. Darek zadzwonił do bramy, przedstawił się przez domofon i otworzono nam. Pożegnałam się z moim kochankiem, on okazał odrobinkę serca życząc mi dobrej zabawy i obiecując, że będzie pod telefonem. Przeszłam pospiesznie przez plac, prosto do drzwi, w których ktoś właśnie stanął. Był to młody mężczyzna, ciemnowłosy i w ogóle jakiś ciemny - na pierwszy rzut oka Albańczyk, albo Włoch... Nie wiedziałam, z kim mam do czynienia, więc przywitałam się grzecznym "Gutten Abend" i weszliśmy do środka. W salonie - impreza. Trzech panów w różnym wieku, zapach alkoholu, a w powietrzu smugi dymu, które falowały jak sine macki. Bardzo ucieszyli się na mój widok, a jeszcze bardziej, kiedy ...
... zdjęłam płaszcz. Wystroiłam się w jedną z moich najlepszych sukienek: białą, z siatkowymi rękawami, tak obcisłą, że nie było już miejsca na bieliznę... "Panna młoda, panna młoda, tylko welonu brak!" - wołali jeden przez drugiego, nadzwyczajnie rozbawieni... Bo, moi drodzy, okazało się, że trafiłam w sam środek wieczorku kawalerskiego... Panowie porwali mnie do stołu, kazali się częstować do woli, strzelił korek szampana. Całkiem miła impreza, pomyślałam sobie. Tylko dlaczego ich trzech? I który to pan młody? Przyjrzałam się moim towarzyszom uważnie: jeśli to byli Niemcy, to na pewno nie rodowici... Wszyscy smagli, czarnoocy, czarnowłosi, z wyjątkiem najstarszego, pana około pięćdziesiątki, już nieco szpakowatego. Pozostali dwaj byli w podobnym wieku, między dwudziestką, a trzydziestką.
Tymczasem impreza się rozkręcała. Po drugim kieliszku szampana, którego piłam duszkiem, zachłannie, aby pokryć zmieszanie i lekki niepokój, poczułam się błogo i na luzie. Nikt się na razie do mnie nie dobierał, chociaż nadal nie wiedziałam, który z nich był moim klientem. Pomyślałam, że pewnie to taki "wstępniak" i że za chwilę dwóch sobie pójdzie do domu, a ja zostanę sam na sam z tym właściwym. Okazało się w międzyczasie, że panowie są Włochami i wbrew moim wcześniejszym doświadczeniom jakie miałam z tą nacją, byli naprawdę mili. Piliśmy szampana, zajadaliśmy się koreczkami z szynką, paliliśmy, czas miło leciał. Po prostu raj.
W pewnej chwili jeden z nich wstał i przyciemnił i tak już ...