Schody do nieba (I). Artykuł
Data: 23.07.2019,
Kategorie:
sponsoring,
sekta,
studentka,
Autor: Man in black
Za oknem jest ciemno. Widać z niego stojący naprzeciwko biurowiec. W niektórych oknach światła są zapalone, w innych nie, przez co budynek wygląda jak szachownica. Adam zamyka laptopa i zerka na zegarek. Dochodzi dziewiętnasta, najwyższa pora pójść do domu. Od dłuższej chwili nie słyszał nikogo w sąsiednim pokoju, co mogło oznaczać tylko jedno, jego asystentka doszła do podobnych wniosków. Mężczyzna wstaje, przeciąga się i zakłada marynarkę. Wychodzi z gabinetu, gasząc za sobą światło.
Droga na korytarz prowadzi przez pokój asystentki, która zachowuje w ten sposób pełną kontrolę nad osobami wchodzącymi. To ważne, kiedy dostaje od niego szczegółowe instrukcje, kto nie powinien wejść. Bywają takie dni. System działa. Kinga doskonale sprawdza się w swojej roli. Podobno nie toleruje najdrobniejszej negatywnej opinii o swoim szefie. Adam nie sądził, że będzie miał tak lojalną pracownicę.
Przez półtora roku, od kiedy ze sobą pracują, dała się poznać jako osoba chłodna trzymająca wszystkich na dystans. To dotyczyło również jego. Pomimo iż wielokrotnie próbował przełamać lody. Zawsze była przygotowana do pracy i nienagannie ubrana. Mężczyzna mija biurko asystentki i kątem oka dostrzega perfekcyjny porządek na blacie. Uśmiecha się pod nosem.
Z głębi korytarza dochodzą dźwięki odkurzacza. Już ma wyjść z pokoju, kiedy zauważa kartkę leżącą na podłodze, tuż przy drukarce. Schyla się, podnosi ją i odruchowo rzuca okiem na treść. Spodziewa się jednego z zestawień, które ...
... dziewczyna dla niego przygotowuje, ewentualnie fragmentu prezentacji, w tym Kinga również jest dobra. Jednak to nic z tych rzeczy. Przesuwa wzrokiem po kolejnych linijkach tekstu zapisanego drobną czcionką i czuje rosnące zdumienie.
Z artykułu dyrektor dowiaduje się o tajemniczej sekcie Thugów zwanej Bractwem Zbirów będących wyznawcami bogini Kali, której składali w ofierze ludzi. Z treści dowiaduje się, jak przebiegał rytuał ofiarny. Pada wiele szczegółów wraz z egzotycznymi określeniami charakteryzującymi rolę poszczególnych członków sekty. Dowiaduje się, że członkowie zwabiający podróżnych byli nazywani sothaee. Z kolei bhutto, to osoby dopuszczające się rytualnych morderstw, a lughaee, to kopacze grobów.
Mężczyzna przeciera oczy ze zdumienia. Czegoś takiego się nie spodziewał. Rozgląda się dookoła, jakby chciał się upewnić, że nie śpi. Autor, kimkolwiek był, powoływał się na dokumenty pochodzące z Kalkuty z tysiąc osiemset trzydziestego drugiego roku. Pada tutaj wiele nazwisk historycznych w tym brytyjskiego sędziego pokoju Williama Henry Sleeman’a czy przedstawiciela gubernatora generalnego Indii F.C. Smith’a.
Dyrektor pochłania tekst jednym tchem. Przypominają mu się lata spędzone w liceum, kiedy z grupą kolegów próbowali prowadzić serwis poświęcony zagadnieniom paranormalnym. Jednak to były inne czasy. Internet nie był tak powszechny, a ich magazyn umarł śmiercią naturalną. Mimo to, te kilka akapitów wywołują wspomnienia. W tym momencie do pokoju wchodzi Kinga. ...