Studniówka
Data: 23.07.2019,
Autor: b7kj
Pierwsze, i pewnie ostatnie opowiadanie, ale musiałem to napisać
Studniówka…Okres przed nią wymazuje ze świadomości licealistów nadchodzącą maturę. W końcu nadchodzi TEN dzień. Dzień beztroskiej zabawy, rewii studniówkowych sukni, szaleńczej i dzikiej zabawy do białego rana.
Jako wychowawczyni klasy maturalnej, zostałam oczywiście zaproszona chóralnie przez całą moją klasę. Nie ma co ukrywać – lubiłam tą młodzież. Zawsze pełna energii, inteligentna, zgodna i zorganizowana. Byli oni moją ulubioną klasą w dotychczasowej karierze pedagoga. Zwłaszcza jeden z uczniów był… intrygujący. Był mostem między częścią klasy która nadmiar energii zużywała na organizację przeróżnych wyjazdów, wyjść czy spotkań, i częścią cichej inteligencji, która przez swoje osiągnięcia naukowe zapewniała klasie dobre imię. Marcin nigdy nie przykładał wagi do ocen, mimo diabelskiej wręcz inteligencji i fenomenalnej pamięci. Nie zauważyłam także by dbał specjalnie o swój wygląd, choć to nie przeszkadzało wykorzystywać mu swego uroku osobistego w klasie czy wśród grona nauczycielskiego. Cichy agent, wykorzystujący swój czarujący uśmiech do unikania konsekwencji lenistwa i wybryków lub do ratowania skór swoich kolegów.
Przed samym wyjściem ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Nieskromnie przyznam że moich 35 lat mało kto by się domyślił. Smukłe nogi, wyrzeźbiona w lokalnym fitness clubie pupa, płaski brzuch z wyraźną talią, i biust którego mogłaby mi pozazdrościć niejedna licealistka. Wszystko to ...
... doprawione elegancką czarną sukienką z suwakiem na udzie, oraz wyraźnym, lecz nie przesadnym dekoltem. Rude włosy spięte w wytworny kok, a całość ozdobiona delikatnymi i gustownymi dodatkami. Tak… mogłam się jeszcze komuś spodobać. Szkoda że mój mąż dawno przestał zaliczać się do tego grona. 15 lat małżeństwa dawało się we znaki i mi, i jemu. Cierpiało na tym moje życie seksualne, ale co poradzić – obrączka zobowiązuje.
Kilkanaście minut przed rozpoczęciem dotarłam do naszej szkoły, w której była zorganizowana studniówka. Mąż, jak zwykle, wykręcił się delegaturą w drugi koniec Polski. Stojąc przy wejściu na salę, szybko zostałam dostrzeżona przez uczniów mojej klasy. Panowie, prześcigając się, niezwłocznie poprowadzili mnie do mojego honorowego miejsca. Stamtąd mogłam obserwować ostatnie próby poloneza, nerwowe poprawianie sukni dziewcząt czy kółeczko chłopców, ukrywających się z krążącą z rąk do rąk piersiówką. Nigdzie nie mogłam dostrzec Marcina, ale musiał się zjawić, nie dostałam informacji o jego nieoczekiwanej nieobecności. Chciałam zapytać się kogoś z uczniów, lecz w tym momencie światła przygasły, zwiastując początek imprezy.
Rozbłysk świateł zakuł w oczy, przyzwyczajone do ciemności. Reflektory zostały skierowane na moją klasę, stojącą w gotowości do rozpoczęcia. Wtedy wyłowiłam wzrokiem zgubę. Ale czy to na pewno Marcin? Tylko oczy się zgadzały. Cała reszta… nie, to niemożliwe. Rozmierzwione włosy i bujna broda ustąpiły miejsca eleganckiej fryzurze połączonej z ...