Perfekcjonista (cz. I)
Data: 10.07.2021,
Kategorie:
Pierwszy raz
Autor: Kamil Heck
... temat tysiąc razy.
- Oki - roześmiałem się - To na razie.
- Bye bye - pomachał mi ręką skręcając w lewo, czyli przeciwnym kierunku niż ja. Mieszkał w jednym z akademików 3 minuty drogi stąd.
Tyle pracy nad sobą a samoocena i tak niska - pomyślałem mijając średniej wielkości restaurację – zawsze byłem ,,raczej z tych słabszych" jak powiedziałem - mimo że gdy zacząłem studia starałem się zmienić swoją osobowość i otworzyć na ludzi, wciąż w głębi czułem się gorszy od innych. Obejrzałem chyba z pół tysiąca poradników samorozwojowych w stylu ,,wstawaj o 5:00 każdego dnia", albo ,,jak rozmawiać by ludzie cię uwielbiali". Ponadto kolega dał mi kiedyś kurs podrywania, który skrzętnie obejrzałem, ale i tak nigdy nie mogłem użyć go u praktyce, być może jedynie oszukując się stwierdzeniem, że gdy trafi się ktoś kto na prawdę mi się spodoba, użyję tej wiedzy tajemnej by odnieść stuprocentowy sukces. Jakkolwiek wątpliwą wymówką by to nie było, przyznać jednak muszę, że nigdy nie potkałem dziewczyny, która spodobałaby mi się na tyle bym nie uznał tego za dziecinne zauroczenie, choć było kilka, do których miałem słabość.
Skręciłem z chodnika i poszedłem skrótem przez małe osiedle. Kobieta z psem żywo rozmawiała przez telefon, gdy ten oddawał się węszeniu z równą zapalczywością jak jego pani klnięciu na szefa. W ludziach jest tyle nienawiści…
W gimnazjum pałałem sympatią do niejakiej Zuzy, to jednak przez to, że była ładną dziewczyną, miłą dla wszystkich i czasem do mnie ...
... zagadywała. Wiecie serce młodego, nieśmiałego chłopaka, który raczej słucha rozmów innych niż sam je prowadzi, jest w stanie zabić mocniej dla jak mniemam każdej dziewczyny, która z własnej woli okaże mu nieco uwagi, nawet raz na jakiś czas. ,,Hej Kamil, co u ciebie?” – słysząc te słowa z ust ładnej, uśmiechniętej koleżanki, adrenalina osiągała apogeum, wraz ze stresem pojawiała się jednak sympatia i wdzięczność. Jak możecie się domyślić, nic z tego nie było, poza kilkoma bardzo nieśmiałymi fantazjami o związku, ale jakżeby inaczej miało to wyglądać. Nigdy nie byłem z tych otwartych i rozmownych, a zagadanie do kogoś równało się z przekroczeniem najniższego kręgu Piekieł. Byłem słaby.
Przeszedłem przez tory i stanąłem na przystanku tramwajowym. Jeszcze minuta nim przyjedzie. Pięknie wyliczone. Rozejrzałem się. Obok stała starsza pani, brodaty mężczyzna zapatrzony w telefon i dwie studentki. Bardzo ładne, wsłuchując się jednak w ich rozmowę, uśmiechnąłem się kwaśno pod nosem, ponieważ jak zwykle to bywało ich wulgarny język przekreślał dobre wrażenie, początkowo zbudowane przyjemnym wyglądem. Język jest wizytówką człowieka, a ja zawsze doceniałem tych, którzy zdają sobie z tego sprawę. Wygląd przyciąga, charakter zatrzymuje – święta prawda. Odwróciłem się, tracąc zainteresowanie. Tramwaj zamajaczył na miejskim horyzoncie jeden peron dalej.
W liceum wiele się nie zmieniło. Miałem co prawda grupkę swoich kolegów a w klasie generalnie wszyscy całkiem mnie lubili, wciąż jednak ...