Blask księżyca (I)
Data: 18.10.2021,
Kategorie:
horror,
Nastolatki
Autor: Fetyszysta
... szturchać go w ramię, próbując coś powiedzieć. James nie mógł zrozumieć. Powiedział jej to, a ona nachyliła się do jego ucha i głośno warknęła: „Bilet”.
James gwałtownie się obudził. W przedziale stał, wysoki wąsaty mężczyzna z okularami grubymi jak denka od słoików. Uśmiechnął się kwaśno.
- Nie spaliśmy w nocy, co? Imprezowało się, co? Bilet poproszę! - Głos miał skrzekliwy, nie pasujący do aparycji.
Pomachał mu przed nosem niewielkim urządzeniem do kasowania biletów.
- A... tak... oczywiście, bilet - wyjąkał James, trzęsącymi się po śnie rękami sięgając do plecaka.
Wręczył mężczyźnie papierek. Ten skasował go i kiwnął głową. Opuścił przedział, mruknąwszy słowa pożegnania. James oparł się wygodniej i spojrzał niemrawo w okno, wciąż roztrzęsiony snem. Przez ponad sześć godzin jazdy nie robił nic poza gapieniem się w przemijające za oknem krajobrazy i rozmyślaniem o Jennifer i zbliżającej się pracy. W żołądku czuł znajome ssanie, nieprzyjemne uczucie towarzyszące mu podczas egzaminu w szkole czy sesji na studiach. Denerwował się. Jak właściwie będzie wyglądać ta praca. Czy państwo Brown dobrze go odbiorą? Co jeśli zawali i będzie musiał wracać do domu? Cóż, wtedy przynajmniej byłbym z Jen.
- Ale to nie znaczy, że nie dam z siebie wszystkiego i nie będę się starać.- Powiedział na głos, jakby przekonując samego siebie.
Takie myśli towarzyszyły mu aż do końca podróży. W końcu, po kilku godzinach, które wydawały by się wiecznością, pociąg zatrzymał się na ...
... stacji poprzedzającej Anacortes. Tylko jedna osoba wysiadła na tym postoju. James przystanął, rozglądając się z niedowierzaniem. Pociąg ociężale ruszył i nabrał prędkości, po chwili znikając za zakrętem. Nastała absolutna cisza oprócz szumu drzew. A było ich wiele. Terenem wokół peronu był wyłącznie las. Wysokie świerki poruszały się na wietrze.
- Jestem w Hogsmeade, czy jak? - zażartował. Odpowiedziała mu cisza. Nigdzie nie było żywej duszy.
Podszedł do podniszczonej, pękniętej tablicy informacyjnej. Położył torbę na pękniętym betonie i przejrzał się w resztkach szkła. Zobaczył młodego mężczyznę o niebieskich, nieco zdziwionych oczach. Poprawił krótkie, ciemne włosy. Z torby wyjął czarną koszulę i założył ją, zapinając do przedostatniego guzika. Powlókł się do krawędzi peronu, zachwiał się i zeskoczył na kamienistą drogę. Z gęstwiny drzew wybiegł obszarpany pies. Załatwił się pod pniem sosny, obserwując mężczyznę.
- Niezły komitet powitalny - mruknął James, rozglądając się po drodze. Obie strony wyglądały identycznie. Tylko kamienie i wielkie, iglaste drzewa - No, raz się żyje.
Ruszył w prawo, potykając się co chwila na kamieniach, którymi wyłożona była droga. Po kilku kilometrach wędrówki na niewygodnej ścieżce był już porządnie zdenerwowany. Wiał cholernie zimny wiatr, kamienie na ścieżce boleśnie kłuły go w stopy, zaczynało się ściemniać a krajobraz dalej wyglądał jednakowo. Pluł sobie w brodę, że nie sprawdził drogi w Google Maps. Zerknął na ekran telefonu.
- ...