1. Napisane z tesknoty


    Data: 25.10.2021, Kategorie: Geje Autor: Paweł Czapla

    Po wyjeździe Ivo nasz kontakt się urwał. Nie odważyłem się do niego napisać. Zbyt się bałem, że nie odpisze. Albo że odpisze, ale będzie udawał, że nic się nie stało, że nadal jesteśmy tylko znajomymi z Internetu, a to by było chyba jeszcze gorsze. Wolałem wyobrażać sobie, że wymieniamy namiętne listy.
    
    Ktoś mi kiedyś powiedział, że odczuwanie tęsknoty podlega woli. Że sami pozwalamy na to, aby uzależnić swoje szczęście od obecności drugiej osoby. Nich więc będzie, że korzystając z wolnej woli postanowiłem być bez niego nieszczęśliwy. Nie musiałem przecież pisać do niego wiadomości, które kasowałem przed wysłaniem. Nie musiałem wpatrywać się w numer telefonu, zapisany jako „Bułgar” na samym początku naszej znajomości. Nie musiałem słuchać w kółko jego ulubionego zespołu, aż w końcu dźwiękowy chaos, który tworzyli, zaczął mi się układać w logiczną całość, a nawet autentycznie się podobać. Nie musiałem – tylko że właśnie na to trwoniłem cały swój wolny czas.
    
    Aż pewnego razu zadzwonił telefon i na ekranie wyświetlił się właśnie ten Bułgar. Gapiłem się jak zaczarowany w ekran i w ten numer, który znałem na pamięć. Przebrzmiały chyba trzy sygnały, aż oprzytomniałem i zasunąłem sobie mentalnego kopniaka: odbierz wreszcie, kretynie!
    
    - Słucham?
    
    - Cześć Janek, co tam u ciebie, wszystko dobrze? – ukochany głos w słuchawce był przyjazny i beztroski.
    
    - Dobrze… A u ciebie? – wydusiłem przez zaciśnięte gardło.
    
    - Też nieźle. Słuchaj, gdzie teraz jesteś?
    
    - W domu…
    
    - ...
    ... Acha, to cześć.
    
    Rozłączył się. Wybrałem jego numer, ale odrzucił połączenie. Co to miało oznaczać? Siedziałem w kuchni całkiem rozbity i zdezorientowany. Wiedziałem, że tego dnia nie zbiorę się już do roboty: zbyt mi ten dziwny telefon pojechał po emocjach. Zastanawiałem się gorączkowo, jak się uspokoić. Na książce się nie skupię, na bzdurne przeglądanie netu jednak szkoda życia… W takich chwilach najlepszymi przyjaciółmi nieszczęśliwych kochanków są hard rock i skakanka. Przebrałem się w spodenki od dresu i bokserkę, zapuściłem jakieś przedpotopowe ostre rżnięcie i ruszyłem do boju. Na początku co i rusz kusiłem, boleśnie uderzając linką w bose palce stóp, ale szybko zebrałem się w sobie. Do przodu, do tyłu, na krzyżyk, na jednej nodze… Nadal miałem mętlik we łbie, ale teraz pot lał mi z niego strugami, gasząc rozpalone uczucia. Dajesz, mózgu! Naprodukuj mi endorfin, to ci wybaczę tę bezsensowną miłość.
    
    Dzwonek do drzwi. Anka kluczy zapomniała, czy co? Zresztą trochę wcześnie na nią. Wyłączyłem muzę, zarzuciłem sobie skakankę na ramię i poszedłem otworzyć. Tak, to był on. Nie, nie mogłem się tego spodziewać. Zbyt silnie i zbyt realistycznie marzyłem o tym przez cały ostatni rok, żeby pozwolić sobie teraz na takie domysły.
    
    - Cześć Janek! – zawołał wesoło.
    
    Nie odpowiedziałem. Wpatrywałem się z niedowierzaniem w jego piękną twarz. Bardzo dobrze wyglądał. Jakby przez ten rok odmłodniał. Wszedł, zamknął za sobą drzwi, zrzucił plecak.
    
    - Halo, nie przywitasz mnie? – ...
«1234»