Napisane z tesknoty
Data: 25.10.2021,
Kategorie:
Geje
Autor: Paweł Czapla
... cały ten rok Anka mieszka ze mną i muszę ci powiedzieć, że jesteśmy całkiem przykładnym stadłem – czyżby po jego twarzy przemknął ten tak dobrze mi znany, niepokojący cień? Nie, chyba mi się wydawało – Oddaję jej całą pensję a ona prowadzi dom,comme il faut. Zabawne, nie? Ale o dziwo tak nam obojgu najlepiej pasuje. Zresztą powinna już tu być… Patrz, jak na zawołanie!
Trzasnęły drzwi wejściowe i do kuchni wleciała Anka, sprawiając, że statyczny, renesansowy obraz, jaki tworzyliśmy pijąc kawę, zmienił się w iście barokową tempestę di mare torebek, siatek z zakupami, dzwoniących bransoletek i rozwianej czupryny.
- Cześć, a co ty tak na samych majtochach? Chcesz się przeziębić? I znowu kuchenkę zalałeś! Ciekawe kto to będzie sprzątał i czemu ja? O, Ivo! No wreszcie jesteś! Janek tak za tobą tęsknił! Myślałam, że mi tu chłop całkiem skapieje. Tylko „gdzie mój Ivo, gdzie mój Ivo”. Nie widziałam wcześniej, żeby ktoś tak do szczętu zdurniał z miłości. Czemu dałeś Ivulkowi ten brzydki, żółty ręcznik? Kupiłam przecież niedawno takie ładne, w kwiatki, to taki trzeba było dać.
- Anka… – spróbowałem przerwać potok słów, które wyrzucała z siebie rozpakowując jednocześnie sprawunki, witając mnie i Ivo buziakiem w policzek i chowając kupione produkty do lodówki. Byłem wściekły, że gada o moich uczuciach, zwłaszcza w kontekście rewelacji o terapii konwersyjnej. Natomiast Ivo z trudem powstrzymywał się od śmiechu. A śmiej się, draniu, z zakochanego pedałka, co mi tam.
- Teraz to ...
... „Anka, Anka”, a jak było kawy pilnować, to już nie… Jesteś wegetarianinem? – zwróciła się do Ivo – Masz jakieś alergie? Długo zostajesz? Mam nadzieję, że długo, bo ten tutaj bez wiadomo czego dostaje pierdolca…
- Anka!
- Co, że niby mam sobie iść? Bo chcecie tu sobie poćwierkać? A obiad kto ugotuje, duch święty? Masz swój pokój, won mi z kuchni!
Ivo nawet nie próbował kryć rozbawienia, gdy rejterowaliśmy do mojego pokoju. Już za drzwiami złapał mnie za ręce i z promiennym uśmiechem zapytał, czy to, co Anka mówiła, to prawda. Nie widziałem go jeszcze nigdy tak jednoznacznie radosnego – bez ironicznych błysków w oczach, bez śladu grymasu na ustach. Tak się cieszy moim cierpieniem?
- Prawda – odpowiedziałem głucho.
- To czemu nie pisałeś?
- Ty też nie pisałeś.
Przewrócił oczami.
- Ja to tam wiesz… Najpierw… No… A potem nie mogłem! Nie po to poszedłem na terapię, żeby pisać do ukochanego.
- A po co?
Ukochanego… Powiedział „ukochanego”…
- Jak to po co, żeby się wyleczyć z gejostwa i też mieć taką fajną żonę jak ty, tylko że na serio, a nie na niby. Jak widać…
- Czyli co, mam być twoim drużbą?
- Drużbą?
- No, świadkiem na ślubie.
Ivo roześmiał się.
- Nie, o coś innego przyjechałem poprosić. Czekaj…
Poszedł do przedpokoju po plecak, zupełnie nie przejmując się, że zaimprowizowana toga rozwiązała się i odsłoniła całkiem niecenzuralne obszary jego ciała. Ciała, którego tak pragnąłem! Usiadłem z rezygnacją na łóżku. Pogodny Ivo podobał ...