Sąsiedzi z piaskownicy
Data: 08.11.2021,
Kategorie:
swingersi,
Sex grupowy
Autor: sowa07
Urodziła się nam córka Agnieszka, po roku zaczęła bawić się w osiedlowej piaskownicy. Żona wiecznie zajęta, mnie ekspediowała do piachu, jak to pieszczotliwie nazywała. Do piachu zaczęła ze swoją córką przychodzić pani Zosia, młodsza ode mnie o jakieś sześć lat. Ja miałem 36, ona wyglądała na 30, teraz wiem, że miała 33. Była taka bardzo przeciętna, około 160cm wzrostu, bez zbędnej tuszy, wyglądała mało apetycznie. Miała rzadko spotykaną cerę, była biała jak świeży śnieg. Kiedyś w młodości widziałem taką dziewczynę, nigdy jej nie zapomnę, była biała jak mąka, miała nieprawdopodobnie białe, bardzo zgrabne nogi, nieprawdopodobnie seksi. Pani Zosia ubierała się tak, że nie odróżniała się w tłumie.
Było coraz cieplej, starsze dzieciaki pojechały na wakacje, jej starszy syn miał z 12 lat, nasza starsza córka 14. Starzy pozostali, okazało się, że nie mają urlopu w czasie wakacji. Poznałem jej męża.
Piotr okazał się bardzo sympatycznym moim równolatkiem. Jest elektrykiem na kopalni, ja pracuję w prywatnej firmie. Jego żona jest przedszkolanką, a moja Jadzia ekonomistką w Urzędzie Miasta, ma 36 wiosen i tyleż samo niestety zim. Często jeździliśmy na soboty i niedziele w góry, do naszego kampingu, pozostałość po teściach. Ładny, skromny, niestety jednopokojowy, z przestronną łazienką, ślepą kuchnią i magazynkiem na narzędzia.
Był początek lipca, przyszedł Piotr do piachu i przegadaliśmy parę godzin, zrobił się wieczór, zeszła moja Jadzia i przyłączyła się do rozmowy. Dzieci ...
... bawiły się przy świetle lamp i nagle zjawiła się Zosia żona Piotra. To ja się martwię w domu co się stało, a wy tu gadu, gadu, ciemno, dzieci prawie śpią w piaskownicy, zaczęła wymówki nam wszystkim, po czym zaproponowała by dokończyć dyskusję u nich w domu. Moja stara oczywiście zaczęła się wzbraniać, mamy małe mieszkanie i rewizyty są wielce niesympatyczne. Dlatego też nigdzie nie chodzimy, przyzwyczailiśmy się. Nic nie pomogło i wylądowaliśmy u nich na piątym piętrze, my mieszkaliśmy na szóstym, niestety w dużo mniejszym mieszkaniu. Dzieciaki bawiły się w pokoju, a my wylądowaliśmy w pokoju gościnnym, cały ten pokój był większy niż nasza cała kawalerka. Ładny wystrój, jak przystało na Polkę, Zosia postawiła na stole wino własnej roboty, czerwone, wiśniowe. Butelka miała z półtora litra, piliśmy szklaneczkami. Był piątek i nie wiadomo kiedy zobaczyliśmy dno, dzieci spały przykryte kocem na dywanie w pokoiku. Zrobiła się jedenasta, gospodarze postawili drugą butelkę wina i prawdę mówiąc było nam sympatycznie jak nigdy. Powiedzieliśmy im, że przykro nam że nie możemy zaprosić ich na rewizytę ale nasze mieszkanie jest takie jakie wiedzą. Wesoła jak nigdy Zosia skwitowała, to nic nie szkodzi zaproście nas do Was w góry. Zaniemówiłem z rozpaczy, ale mówię, nie ma sprawy dam Wam klucze i możecie jechać nawet rano. Jak to możecie jechać, sami mamy jechać odrzekła Zosia. Tak, bo tam jest tylko jeden pokój, duży co prawda, ale jeden. Zosia parsknęła śmiechem, pokazała nogi podnosząc ...